Gazeta Wyborcza, propagatorka wolnego wyboru w zabijaniu nienarodzonych, jak co roku ujmuje swoją wrażliwością na cudzą krzywdę i zastanawia się, czy karpie czują ból.

 

Wiadomo, gdy jest za mało metrów kwadratowych, albo się po prostu jego nie chce, dziecko można spuścić do kibla. Ale karpik, biedna rybka okrutnie zabijana przez katoli na święta, to jest niemal niemowlę, więc trzeba je ratować.

W najnowszym tekście przeciwko tradycji Świąt Bożego Narodzenia, które najlepiej zastąpić celebracją Sezonowej Przerwy Zimowej, tak aby nikogo nie urazić, redaktorzy z Czerskiej pochylają się nad smutnym losem duszących się w wodzie, cierpiących karpi.

Karpie boli. Skóra ryb jest delikatniejsza, więc boli jeszcze bardziej. Bo przecież karpie to niemal dzieci, można wysnuć z tytułu akapitu… „Karpie i noworodki” (nie to nie żart!). Boli nawet rośliny, karpie doznają szoku, ale noworodki? „Na takie pytania trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź, bo dyskutować można nawet o tym, czy noworodek świadomie odczuwa ból” - pisze Wyborcza. Aha, to dlatego można abortować, bo ludzi świadomie nie boli…

Karpi nie należy spożywać, bowiem nie tylko doznają szoku, ale ich przebywanie w ludzkim otoczeniu związane jest z silnym stresem, a więc prawdopodobnie z trudną do wyleczenia traumą, nawet dla wyspecjalizowanego psychoterapeuty zwierzęcego.

Tak więc, drodzy czytelnicy, zapomnijmy o tym barbarzyńskim zwyczaju. Nigdy więcej smażonego karpia i rybki po żydowsku. Od tegorocznej Wigilii wyłącznie kiełki suschi, humus i smoothies z jarmużem, avocado i czarnuszką. Inne menu to barbarzyństwo. A co z aborcją? Spoko. Można do woli.

Tomasz Teluk