Ugrupowanie, które dzierżyło przez dwie kadencje niemal władzę absolutną, kreuje się na… antysystemowych obrońców demokracji. Jak wykazują sondaże, to tylko przyspieszy rychły koniec tej partii.

Przez osiem lat Platforma przegrała wszystko. Miała swojego premiera, prezydenta, marszałków, prezydentów największych miast, lojalnych szefów wszystkich służb, służalczych sędziów i prokuratorów wszystkich szczebli, obsadzone stanowiska we wszystkich kluczowych przedsiębiorstwach państwowych. To oczywiście nie pełnia obrazu państwa zawłaszczonego przez jedną partię.

Platforma w czasach świetności to była także rzesza, zatrudnianych na państwowym, urzędników, powiększająca się z roku na roku korumpowana armia lojalnych wyborców. To także służalcze media, z pracownikami zawdzięczającymi III RP swoje „błyskotliwe” kariery. Gdy dodamy do tego jeszcze silną pozycję w Europarlamencie i Donalda Tuska jako „prezia” całej UE, mamy całkowity obraz omnipotencji ugrupowania, które zyskało pozycję dominującą na niespotykaną dotąd skalę.

Krajobraz PO klęsce

Ale w polityce nic nie trwa wiecznie. Strategia „ciepłej wody w kranie” zemdliła wyborców do ostateczności. Wsłuchując się w nagrania afery taśmowej obywatele w końcu nie wytrzymali i postawili na zmianę. Chaos i niedowierzanie rozsadziły ugrupowanie od środka. Platforma wyraźnie nie może się pozbierać po wyborczej klęsce i zaczyna brnąć w kolejne absurdy. Największym z nich jest właśnie oskarżanie polityczną konkurencję o zamach na demokrację, demokrację której ze świecą było szukać w ciągu ostatnich lat rządów Platformy.

Politycy PO odchodzili w fatalnych stylu. Radosław Sikorski, nie szczędzący gorzkich słów krytyki każdemu ze swoich przeciwników, po prostu zniknął. Bronisław Komorowski splądrował prezydenckie nieruchomości i po epizodzie reklamowo-marketingowym zaszył się w zakamarkach stolicy. Bredzenia Ewy Kopacz czy Grzegorza Schetyny, nikt o zdrowych zmysłach nie słucha, mimo, że nachalnie ich bon-moty są serwowane wciąż przez oficerów medialnych, liczących nie wiadomo na co.  

Widać wyraźnie, że salon stawia na radykalną konfrontację. Komitet Obrony Demokracji, dziennikarze z agresją atakujący obóz rządzący, a potem kwilący, że obawiają się zwolnienia, ocierają się już o kabotynizm. Swoistym kuriozum jest też wezwanie, że najważniejszym zadaniem, który rysuje się przed Polakami jest walka z PiS. W myśl ideologów PO – postawą obywatelską nagle stało się nie wspólne i zgodne budowanie dobrego państwa, lecz występowanie przeciwko jego konstytucyjnym organom. PO przekształciło się więc z partii władzy w partię dywersantów.

Zamachowcy obrońcami uciśnionych

Przezabawne jest wmawianie opinii publicznej banałów o rzekomym zamachu na demokrację na przykładzie manipulacji przy składzie Trybunału Konstytucyjnego. Przecież mimo apeli prezydenta, aby nie dokonywać ważnych zmian o charakterze ustrojowym do czasu wyłonienia kolejnego parlamentu, to przecież politycy PO w czerwcu tego roku doprowadzili do wyłonienia nowych sędziów TK przed upływem kadencji.

Stosowna uchwała została uchwalona jeszcze w październiku tego roku, gdy już było wiadomo, że ugrupowanie bezpowrotnie straci władzę. Innymi słowy, PO starała zachować TK w swoich rękach. Obecnie aż 14 z 15 zasiadających tam sędziów jest z nominacji Platformy. Odchodząca partia, chciała więc tę władzę sobie zatrzymać, aby paraliżować pracę Sejmu i Senatu, odsyłając tam niewygodne ustawy. Jak wykazuje praktyka parlamentarna, uchylanie uchwalanych przepisów przez TK jest bardzo łatwe, co w zasadzie może uniemożliwić reformowanie kraju.

Tymczasem PiS chce wprowadzić kadencyjność prezesa i wiceprezesa TK. Zmienione mają być także kryteria wyboru jego członków, m.in. zniesienie archaicznych ograniczeń wiekowych przy wyborze sędziów. Sędzia ma rozpoczynać kadencję od momentu złożenia ślubowania (prezydent dotąd nie przyjął ślubowania od powołanych w ostatniej chwili nowych kandydatów z ramienia PO). Natomiast PO wniosła skargę do TK na działania rządu wobec TK. Sędziowie mają więc orzekać we własnej sprawie. W ten sposób ma wyglądać obrona demokracji przez Platformę.

Sprzątanie po Platformie

Wyborcom w ostatniej chwili udało się zablokować wprowadzenie gender do szkół. Na reformę czeka cały system edukacji, mimo, że Związek Nauczycielstwa Polskiego, organizacja o inklinacjach mocno lewicowych, już zapowiedział „obywatelską” obronę gimnazjów. Przed ministrem Konstantym Radziwiłłem czeka bardzo trudne zadanie naprawy służby zdrowia. Jednak ten wieloletni szef Naczelnej Izby Lekarskiej jest na tyle dobrym fachowcem, że można pozostawić mu duży kredyt zaufania.  

Jednak bez wątpienia jedno z trudniejszych zadań stoi przed Ministrem Obrony Narodowej. Antoni Macierewicz, kreowany przez nieprzychylne media na czarny charakter w rządzie Beaty Szydło, musi uporać się z wieloma trupami w szafie, zostawionymi przez ministra Tomasza Siemoniaka.

Przez lata zaniedbań z Wojska Polskiego uczyniono skansen NATO, kupując często używany i przestarzały sprzęt od innych państwo sojuszu, tylko po to, aby spełnić formalne wymagania, a nie zwiększać obronność kraju. Wspomnieć tylko zakup zdezelowanych F-16, gdzie wieloletni budżet na naprawy skończył się w kilka miesięcy, bez obiecanego offsetu, czy np. planowany zakup zepsutej łodzi podwodnej od… Greków, mimo, iż z takim zamówieniem bez problemu poradziłby sobie rodzimy przemysł zbrojeniowy.

Już teraz szef MON zapowiedział ponowne przyjrzenie się przetargowi na śmigłowce wielozadaniowe. Jednak największym wyzwaniem jest budowa własnego systemu obrony przeciwrakietowej. W opinii Macierewicza, tarcza antyrakietowa, której projekt przygotowała PO, nie spełnia kryteriów obronnościowych. Oferta przygotowana dla Polski przez Amerykanów jest przestarzała technologicznie, miałaby powstać nawet w 2030 r. (a więc równie dobrze – nigdy), a przy tym jest horrendalnie droga (niektóre szacunki mówią nawet o 60 mld złotych).

Dlatego zostanie przygotowany taki plan, aby Polska była krajem samowystarczalnym i zdolnym do samodzielnej obrony przed ewentualnym wrogiem. Naruszy to interesy ekonomiczne wielu lobby, które będą nieustannie krytykować i dyskredytować obecny rząd. Ale do tego typu piarowych zabiegów zdążyliśmy już przez ostatnie 8 lat przyzwyczaić…

Tomasz Teluk