Kolejny cios w chrześcijaństwo ze strony laickiej lewicy. W kraju nad Sekwaną, gdzie policja nie może sobie dać rady z islamskimi i lewackimi hordami, nie można bronić już życia poczętego.

To brzmi jak prowokacja. Za prezentowanie psychicznych i fizycznych konsekwencji aborcji przypominanie, że dziecko w brzuchu matki jest dzieckiem, a zabijanie jest złem, we Francji będzie można trafić nawet na 2 lata do więzienia i zapłacić 30 tys. euro grzywny.

Lewakom nie spodobały się liczne strony internetowe pro-life, które według aborcjonistów, nie tylko sieją dezinformację, ale o zgrozo, mogą odwodzić młode Francuzki od zabicia swojego dziecka, co przecież jest już pogwałceniem praw człowieka i obywatela.

Lewicowcy twierdzą, że organizacje pro-life perfidnie, pod pozorem niewinnego informowania, po prostu chcą, aby nie zabijano dzieci, a to jest skandal, bo w tym kraju od ponad 40 lat można zabijać nienarodzonych, z czego korzysta oficjalnie ponad 220 tys. kobiet rocznie.

To już kolejny, po absurdalnym uzasadnieniu wyroku w Norwegii (w myśl którego kobietę, której odmawia się założenia spirali antykoncepcyjnej jest dyskryminowana ze względu na płeć), atak na świętość życia w Europie.

Wygląda na to, że Marine Le Pen będzie miała pełne ręce roboty po zwycięskich wyborach w tym kraju już za kilka tygodni.

Tomasz Teluk