Odpowiedź na powyższe pytanie jest równie ważna (a może ważniejsza) jak wytłumaczenie, w jaki sposób PiS przekonał ludzi do głosowania na siebie. Twierdzenie, że zagłosowali, bo dostali 500 plus i trzynastą emeryturę, pewnie w jakimś stopniu jest prawdziwe, ale wydaje mi się, że wszystkiego nie wyjaśnia. Przede wszystkim w 2015 r., kiedy PiS wygrał trzy razy z rzędu, nie było mowy o trzynastce dla emerytów, a 500 plus pojawiło się jedynie jako obietnica, którą PO podważała, jak mogła: „Piniędzy nie ma i nie będzie”.

Rzeczywiście, mapa wyborcza się zmienia i PiS wygrywa na większym obszarze Polski. Jednak podstawowa proporcja jest taka sama. Bardzo dobry wynik na południu i wschodzie, gorszy na północy i zachodzie. Świetnie w średnich i małych miastach, słabo w dużych. W jakiejś mierze ten wynik tłumaczą zaszłości historyczne: granice zaborów, II Rzeczypospolitej itd. Ale z czegoś ta struktura geograficzna elektoratu wynika. Z całą pewnością jest nią przywiązanie do tradycji. Nie chodzi tu o bardzo silną religijność, bo to sprawa indywidualna człowieka i osoby o takiej formacji wcale nie mieszkają najczęściej na wsi. Więcej ich jest w dużych miastach, ale są tam jednak zupełną mniejszością.

Chodzi o pewien styl życia, w którym szanuje się Kościół, pa- mięta polską tradycję i nie przyjmuje lewicowych ekstremizmów. Można powiedzieć, że jest to Polska zwyczajna. Zwyczajnie chce żyć większość z nas. Czasem uwierzą jakiemuś oszustowi, że żyć można nadzwyczajnie. Coraz trudniej jednak tych ludzi oszukać. Z wyborów na wybory mają lepsze rozeznanie. PiS pozwolił tym ludziom na stabilizację i wreszcie wzrost poziomu życia. Do tej pory umożliwiał im to jedynie wyjazd za granicę.

Istnieje jednak grupa ludzi, dla których niepodległość Polski ma kluczowe znaczenie. Elektorat niepodległościowy to mniej więcej 10 proc. całego społeczeństwa. Występuje on równo we wszystkich regionach Polski i we wszystkich sferach. Nie oznacza to, że sprawy dotyczące naszego bezpieczeństwa i naszej niepodległości nie są ważne dla Polski zwyczajnej. Chodzi tu bardziej o rozłożenie akcentów. Do tej pory opo- zycja liberalno-lewicowa próbowała pozyskać przede wszyst- kim elektorat Polski zwyczajnej. Obiecywała 300 miliardów, gruszki na wierzbie i co tam dało się nakłamać. To powoli przestaje działać.

W tych wyborach po raz pierwszy od lat zaatakowano elek- torat niepodległościowy. Zagrożenie ze strony Rosji, bardzo realne, zastąpiono zagrożeniem ze strony Żydów. Sojusz z USA chciano zastąpić sojuszem z Kremlem. Atak na ten elektorat przynosi mniejszy uzysk w głosach, ale straty mogą być trwalsze. Tu PiS mógł zostać pozbawiony najwierniejszych. Pomijam inne szkodliwości tej operacji, jak osłabienie bezpieczeństwa Polski. Każda partia broni przede wszystkim swojego najtrwalszego elektoratu.

Mam wrażenie, że sprawę doceniono w ostatniej chwili, na szczęście nie za późno. Jednak wciąż nie wyciąga się z tego wszystkiego właściwych wniosków. Przeciwnik mimo klęski nie zrezygnował i może jeszcze nieźle namieszać. Tutaj nie pomogą obietnice socjalne. Trzeba prezentować wzory ideowe, które porwą patriotyczną młodzież, i kształtować współczesny patriotyzm zgodnie z naszą racją stanu. Tych, którzy to potrafią, PiS powinien umieć dostrzec i wspierać. Pieniądze nigdy wszystkiego nie załatwią.

Tomasz Sakiewicz

Gazeta Polska 12 VI 2019