Nigdy nie twierdziłem, że wśród ludzi, z którymi się nie zgadzam, nie ma osób ideowych. Reprezentują idee, jakich ja nie akceptuję. Tak samo wśród tych, z którymi jest mi dzisiaj po drodze, zdarzają się bezideowcy. Ważne cele realizujemy z osobami przychodzącymi z różnych stron i mającymi rozmaite motywacje. Można z nimi iść, oprzeć się na nich nie da. Zwykle świat po prostu nie jest czarno-biały. Ludzie ideowi mogą mieć swoje prywatne motywacje i nawet dobrze, kiedy łączą osobiste powodzenie z dobrem publicznym.

Jednak w prywacie trzeba postawić jakieś granice. A one muszą być zarysowane mocno właśnie w obozie niepodległościowym. Przez ostatnie wieki nie dało się inaczej, bo zdrada i koniunkturalizm prowadziły kraj do zguby. Polskę uratowali i umożliwili jej odrodzenie ludzie, którzy „swój życia los rzucili na stos”. Trzeba było odrzucić karierę, osobiste bezpieczeństwo, narazić się na najcięższe kalumnie, nie mówiąc już o szczęściu osobistym, by móc walczyć ze sto razy silniejszym przeciwnikiem. Polska jest dzisiaj krajem niepodległym i coraz silniejszym, bo tacy ludzie się znaleźli. Do nich należał Jan Olszewski. Można powiedzieć, że był adwokatem wolnej Polski. Pojawiał się w kluczowych momentach i stał na czele idei, którą była niepodległość.

Pewnie jest ciągle wiele rzeczy, które nas denerwują w życiu publicznym. Mamy poczucie niesprawiedliwości. Ileż razy nasze publiczne zaangażowanie uważano za frajerstwo albo wręcz oszołomstwo. Co ciekawe, sam słyszałem, jak robili to ludzie, którzy wiodą dzisiaj prym w mediach. Nie liczmy na sprawiedliwość i uznanie. Zrobiliśmy to, co zrobiliśmy przez ostatnie lata, bo tak nam nakazywały serce i sumienie. Bo lepiej wzorować się na takich ludziach jak Jan Olszewski niż na krętaczach i koniunkturalistach. Trzeba mieć własne zdanie i umieć go bronić. I nie wstydźmy się tego, bo tacy ludzie to najwartościowsza część naszego środowiska. Nie musimy się nikomu podlizywać ani wobec nikogo nie mamy żadnych zobowiązań. Służymy Polsce tak, jak potrafimy, i udowodniliśmy, szczególnie po tragedii smoleńskiej, ale i na wielu innych zakrętach historii, że nie rzucamy słów na wiatr. Ci, którzy potrafią to docenić, mają w nas najwierniejszych sojuszników. A głupcy i tak wszystko zmarnują.

Jestem przekonany, że szacunek zdobędziemy nie dlatego, że ten czy inny będzie nas uważał za użytecznych, lecz dlatego, iż będziemy trwali w tym, co głosimy. Za to ceniliśmy Jana Olszewskiego. Tego powinniśmy się od Niego uczyć. Ostatecznie wygrała Jego Polska. Zdrajcy i koniunkturaliści wcześniej czy później odejdą w niesławie.

Tomasz Sakiewicz

"Gazeta Polska" nr 7/2018 z dn. 13.02.2019 r.