Do dziś nie brakuje obrońców planu Balcerowicza jako jedynego możliwego pomysłu na wyjście z komunizmu. Porównywany jest z działaniami na Ukrainie, Białorusi czy Rosji, gdzie nie przeprowadzono reform i nastąpił nawet 50-proc. spadek PKB. Jest to zestawienie nieuzasadnione, niemające logicznie ani merytorycznie wsparcia.  Polskę należy porównywać z krajami Grupy Wyszehradzkiej, które miały zbliżony poziom rozwoju. Wówczas wypada ono dla nas negatywnie, a już na pewno pokazuje, że istniały inne możliwości reformy gospodarczej, mniej kosztowne dla zwykłych obywateli i mniej destrukcyjne dla przyszłego rozwoju gospodarki. Plan Balcerowicza obrósł mitami.

Pierwszy z nich: Balcerowicz wprowadził wolny rynek. W Polsce wdrożyła go ustawa Mieczysława Wilczka (styczeń 1989 r.). Komuniści ratując rozpadającą się gospodarkę, uchwalili wtedy najbardziej liberalne w historii naszego kraju zapisy gospodarcze, które potem zostały znacznie ograniczone.

Drugi mit: Balcerowicz doprowadził do odbudowy polskiej gospodarki. Za jego rządów, a następnie jego liberalnych kontynuatorów, spadek PKB sięgnął prawie 20 proc. Upadały nie tylko państwowe molochy, lecz także ogromne problemy miały rodzące się prywatne firmy. Zaowocowało to gigantycznym wzrostem bezrobocia. Dopiero odejście od eksperymentów gospodarczych Balcerowicza pozwoliło na wejście na drogę stałego wzrostu gospodarczego.

Największym szokiem dla całej gospodarki było sztuczne zamrożenie kursu złotówki. Doprowadziło to do masowego importu na polski rynek tandety, która zabiła rodzimą produkcję. Zmiana prawa pozwalająca bankom podnosić oprocentowanie kredytów, bez względu na zawarte umowy, spowodowała realny rozkwit tego sektora, przejętego całkowicie przez komunistów, kosztem polskich rolników i producentów. Przez wsie przetoczyła się fala samobójstw rolników.

Bez wątpienia największym błędem Balcerowicza był brak poszanowania dla ludzkiego kapitału. Można powiedzieć, że polska gospodarka przeżyła rewolucję kulturalną, w której zniszczono materialnie i społecznie ludzi mogących wytwarzać dobra, by stworzyć nowe elity. Co ciekawe, do nowych elit najszybciej zapisali się ludzie starego systemu.

Ten sposób patrzenia na gospodarkę odchodzi ostatecznie do lamusa. Dzisiaj za największy kapitał zaczyna być uważany właśnie ludzki potencjał. Im więcej w gospodarce rąk do pracy, tym szybszy wzrost PKB. Oczywiście muszą to być ręce do pracy. Zachód zachęcony dobrymi skutkami imigracji z Europy Środkowej chciał skłonić do taniej pracy imigrantów z krajów arabskich. Skończyło się to katastrofą. Polska musi postawić na rozwój własnego potencjału demograficznego, a także na imigrację z obszarów zbliżonych kulturowo. Ostatecznie właśnie liczą się ludzie, ich aspiracje i zdolność do współpracy. To prawdziwy koniec mitu pseudoliberalnego planu Balcerowicza opartego na egoizmie.

Tomasz Sakiewicz

Gazeta Polska 2/2018