Tomasz Wandas, Fronda.pl: Janusz Korwin-Mikke udzielił wywiadu telewizji internetowej wRealu24.pl. Przyznał tam, że jest "opcją prorosyjską" i że jest naturalne iż "prawica jest prorosyjska". Sprawa niby oczywista a jednak te słowa podaja dopiero teraz, po wyborach do PE i przed tymi do parlamentu krajowego. Na co liczy Korwin-Mikke i dlaczego dopiero teraz jednoznacznie to przyznał?

Tomasz Sakiewicz, szef Gazety Polskiej i Gazety Polskiej Codziennie: Wydaje mi się, że znaczna część polityków Konfederacji próbowała ukryć swoje związki z Rosją. Po tym jak nasze media zaczęły publikować materiały świadczące o tym, że Konfederacja ma liczne związki z Rosją, poparcie dla nich zaczęło gwałtownie spadać. Stąd ich lęk przed tym, by Polacy się o tym nie dowiedzieli, był zasadny. Robili wszystko co mogli, by to ukryć – problem polega jednak na tym, że jest u nich tyle połączeń z Rosją, tyle dowodów na ich współpracę z mediami powiązanymi z Putinem i jego reżimem, że nie było to takie proste. Korwin-Mikke niewątpliwie źle sie czuje w takiej roli, stąd powiedział głośno jak jest naprawdę. 

Przesadził?

Nie, w niczym. Oni naprawdę popierają Rosję, jego grupa naprawdę uważa, że sojusz z Rosją jest ważniejszy od sojuszu z USA. Dziwię się, że tak wielu ludzi zapomniało o tym fakcie, dało się nabrać i oddało głos na Konfederację. 

To, że grają oni na Rosję, oraz, że budowali w kampanii wyborczej do PE pewnego rodzaju prowokacje z Żydami, które miały zaszkodzić stosunkom z USA i wesprzeć Putina, to jeszcze jest do zniesienia. Natomiast rzeczą zupełnie straszną było zachęcanie młodych ludzi by wstępowali do wojska w celu przeprowadzenia puczu. Kraj, który tak bardzo był zinfiltrowany przez rosyjską agenturę – również siły zbrojne – które ledwo udało nam się oczyścić z rosyjskiej agentury, teraz miałyby być zinfiltrowane przez ludzi, którzy zorganizują pucz, po to, by współpracować z Rosją - to przecież jest zdrada stanu.

„Jak mogą nazywać [nas] agentem rosyjskim ludzie, którzy biorą pieniądze od Amerykanów, Niemców. To normalna obca agentura siedzi tu w Polsce i jeszcze oskarżają mnie, że jestem agentem rosyjskim. Ja nie biorę od nikogo pieniędzy" - deklaruje Korwin. Kto bierze pieniądze od Amerykanów za bycie pro-amerykańskim? Czy Korwin-Mikke nie rozumie różnicy między relacją z sojusznikiem a krajem, który nigdy nie mial wobec nas dobrych zamiarów? 

Nic mi nie wiadomo o tym, by PiS czy Gazeta Polska brały jakiekolwiek pieniądze od Amerykanów czy Niemców. Niemcy wspierają osoby czy organizacje o poglądach przeciwnych niż nasze. Sam zastanawiam się w jaki sposób i kogo mieliby wspierać tu Amerykanie – pomijam fakt, że jest pewna różnica pomiędzy Amerykanami a Rosjanami – jedni są naszymi sojusznikami a drudzy pracują nad głowicami jądrowymi, które są gotowi odpalić, by zniszczyć Polskę. 

To naiwność czy celowe działanie mające na celu wejście do strefy wpływów Rosji? Tylko jeśli jest celowe i Korwin nie bierze za to pieniędzy, to po co na siłę chce nas pchać  tam gdzie nas nie chcą, a nawet nas nie lubią? 

Po pierwsze, to nie byłbym taki pewien, że nie dostaje on żadnych pieniędzy. Ktoś zapraszał go na Krym (nawet startująca w wyborach Lilija  Moshechkova go tam zawiozła), nie wiemy czy pojechał tam na własny koszt czy ktoś go sfinansował. Po drugie; należy zauważyć, że nawet jeśli nie dostali (Korwin i jego zaplecze) żadnych gratyfikacji finansowych, to i tak otrzymali wsparcie w internecie. Podczas kampanii miał miejsce ogromny ruch w sieci wokół Konfederacji, który wyraźnie jej sprzyjał, a inicjowany został  przez rosyjskie instytucje powołane do agresywnych ataków w internecie.

Rozwijając swoją myśli o pro-rosyjskości, lider Konfederacji powoływał się na Dmowskiego, który „stawiał na Rosję” - czemu ma służyć to porównanie i czy nie ma jednak mimo wszystko ogromnej różnicy między pro-rosyjskością Dmowskiego, który żył sto lat temu, w innej rzeczywistości a tymi, którzy dziś w wolnej Polsce, mają wiedzę o sposobie prowadzenia polityki przez Kreml? 

Dmowski nie miał wyjścia, ponieważ żył na terenie zaboru rosyjskiego. Polska była okupowana przez Rosję, stąd jeśli chciał oficjalnie działać i walczyć o polskie interesy, musiał przynajmniej udawać, że jest lojalnym obywatelem państwa rosyjskiego. Dziś Polska nie jest okupowana przez Rosję, stąd, jak rozumiem, przywołując Dmowskiego, buduje jasny przekaz, że chce doprowadzić do takiej sytuacji, w której będzie mógł być lojalnym obywatelem państwa rosyjskiego. 

Ponadto, Korwin wezwał też do postawienia Jarosława Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu za „psucie relacji z Rosją”. Ciężko podejrzewać zawodowego brydżystę o brak logicznego myślenia, jednak posuwa się do takiego nielogicznego stwierdzenia. Prowokacja? Tylko czemu ma służyć?

Moim zdaniem ma to pokazać, że relacje z Rosją są tak ważne, że należy je tak jak w czasach PRLu wpisać do konstytucji. Kiedy można kogoś oskarżyć o działanie na rzecz szkody konstytucji? Wtedy kiedy łamie jakieś przepisy w niej zawarte. W czasach PRLu mieliśmy wpisane do konstytucji sojusze, stąd zawsze prosowiecki i nadal mentalnie tkwiący w tamtym systemie Korwin-Mikke, myśli w tych kategoriach. Problem polega tylko na tym, że nie zauważył, iż zapis w konstytucji dotyczący naszych sojuszników został dawno temu wykreślony – nie mamy już sojuszu z ZSRR ani z Rosją. 

Jakich ludzi ma on dookoła siebie w Konfederacji? Takich, którzy nie są świadomi jego ewentualnych powiązań czy takich, którzy o tym wiedzą, sami mają powiązania stąd wiedzą czemu one służą?

Absolutnie są świadomi. Nie wierzę, że grono jego najbliższych doradców, nie wie, w co grają. Co więcej, wielu z nich ma identyczne problemy jak Korwin-Mikke.

Kto na przykład?

Na przykład Grzegorz Braun, który namawia do wyrzucenia z Polski Amerykanów, udziela wywiadu „Sputnikowi” (podobnie zresztą zrobił Bosak). Warto przypomnieć, że „Sputnik” należy do tego rodzaju mediów, które nic nie dają na gruncie polskim, natomiast są dowodem lojalności wobec Moskwy. 

Dziękuję za rozmowę.