„Decyzja prezydenta budzi niepotrzebne wątpliwości co do stanu polskiej armii” – stwierdza jednoznacznie w rozmowie z naszym portalem Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”, komentując decyzję Andrzeja Dudy o nie przyznaniu nominacji generalskich 15 sierpnia.

 

Jak Pan odbiera ogłoszoną dzisiaj decyzję prezydenta?

Uważam, że to zdecydowanie zły ruch ze strony głowy państwa. Ta decyzja może niepotrzebnie wzbudzać wątpliwości co do tego, czy wszystko jest w porządku z polskim wojskiem i stanem polskiej armii. Może też sprawiać mylne wrażenie istnienia chaosu na ważnych szczeblach dowodzenia, a w istocie nic takiego się nie dzieje. W polskim wojsku są co prawda jeszcze generałowie powiązani ze światem postkomunistycznym, ale to jeszcze za mało, by stwierdzić, że jest chaos. Chaos jest wtedy, gdy na ich miejsce nie mianuje się ludzi nowych.

Biuro Bezpieczeństwa Narodowego w oficjalnym komunikacie informowało, że w obecnych warunkach nie dało się podjąć decyzji co do wyboru odpowiednich kandydatur.

Te sensowne kandydatury jednak były i można było powołać nowych ludzi. Brak nominacji generalskich i admiralskich oczywiście nie blokuje w żaden sposób funkcjonowania polskiej armii, bo w końcu nie tylko od stopni zależy jej działanie. Jednak z pewnością ta decyzja oznacza wysłanie negatywnego sygnału tak do żołnierzy, opinii publicznej, jak i naszych sojuszników.

Byłoby więc lepiej, gdyby w tym przypadku prezydent nie skorzystał z przysługujących mu prerogatyw?

Głowa państwa oczywiście ma prawo decydować o awansach i odmówić ich przyznania, jednak sądzę, że w tym przypadku gra jest nie warta świeczki, a ruch prezydenta nie przyniesie większych korzyści. W Polsce o organizacji obrony narodowej decyduje szef MON. To inna sytuacja niż w przypadku sądów, gdzie istotna jest niezawisłość tej instytucji i tam uprawnienia prezydenta są istotne. W przypadku wojska zapisy konstytucji są jasne. Organizacja armii jest domeną rządu i ministra obrony. Prezydent oczywiście mianuje generałów i może odmówić nominacji, ale nie powinien zbyt głęboko ingerować w organizację obrony narodowej, zwłaszcza w okresie pokoju.

W rozmowie z naszym portalem generał Roman Polko wskazywał, że istotną rolę w sprawie nominacji generalskich odegrał brak odpowiedniej komunikacji między prezydentem i ministrem obrony narodowej. Czy rzeczywiście to mógł być istotny czynnik?

Prezydent Duda nie pierwszy raz ma problem z komunikacją. Niedawno było tak w przypadku ministerstwa sprawiedliwości. Gdy rzecz dotyczyła właśnie ministra sprawiedliwości, byłem gotów stwierdzić, że prezydent ma sporo racji, bo jako głowa państwa istotnie ma prawo oczekiwać pewnego rodzaju szacunku w kontaktach. Natomiast gdy widzimy drugi taki przypadek dotyczący kolejnego resortu, może warto się zastanowić, czy Kancelaria Prezydenta nie ponosi odpowiedzialności za organizację kontaktów z ministerstwami. Może ludzie z otoczenia Dudy powinni nieco zmienić nastawienie? W każdym razie kolejne decyzje pokazujące, że prezydent blokuje działania rządu, nie są dobre.

Tym samym ów negatywny sygnał wysłany w świat poprzez decyzję o braku nominacji może przynieść raczej złe konsekwencje?

Jeszcze raz mogę powtórzyć, że ta decyzja tworzy wrażenie, jakoby w polskim wojsku działo się coś niepokojącego, gdy tymczasem nie jest to zgodne z rzeczywistością. Wszystko dotyczy raczej kwestii PR i to jest główny problem. Nie można więc mówić w obliczu decyzji Dudy o jakiś problemach polskiej armii, ale samą decyzję o braku nominacji odbieram źle. To niepotrzebny ruch.

Dziękujemy za rozmowę.