Z zażenowaniem obserwowałem debatę w polskim parlamencie na temat aborcji. Padały w niej różne argumenty przeciwko życiu. Bodaj najczęstszym, jaki pojawiał się w ustach zwolenników aborcji był ten, że kobieta ma prawo do decydowania o sobie i o swoim życiu. Podkreślano, że ewentualne zaostrzenie przepisów, to zamach na wolność, jej ograniczenie.

Idąc tym tokiem rozumowania trzeba byłoby dostrzec, że niemal na każdym kroku owa mityczna wolność jest ograniczana. Ktoś kiedyś przecież ustalił, że jak zastrzelę na ulicy człowieka, to pójdę na długie lata do więzienia. Podobnie stanie się także wtedy, gdy ukradnę komuś pieniądze, zgwałcę na ulicy jakąś kobietę. A dlaczego jakiś facet w białej czapce zatrzymuje mnie, gdy w mieście gnam samochodem 150 km/h? Jakim prawem wręcza mi mandat? Czy to wszystko nie jest przypadkiem ograniczeniem mojej wolności, mojego prawa do samodzielnego podejmowania decyzji? Jeśli uznamy, że jest to ograniczenie wolności, to znieśmy wszystkie prawa. Wyrzućmy do kosza kodeksy karne, ustawy, przepisy ruchu drogowego. Róbmy wszystko na co mamy ochotę. Przecież jesteśmy wolni i nic i nikt nas nie ogranicza! Pytanie tylko jak długo przetrwamy. Śmiem twierdzić, że nasza cywilizacja skończy się błyskawicznie, bo sami się pozabijamy. No bo kto mi zabroni zastrzelić sąsiada, z którym się nie zgadzam?

Podczas pielgrzymki do Polski w 1997 roku w Kaliszu Jan Paweł II przytoczył w homilii słowa Matki Teresy z Kalkuty: „Jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie, byśmy się nawzajem nie pozabijali? Jedynym, który ma prawo odebrać życie, jest Ten, kto je stworzył”. I od siebie dodawał: „Naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości”.

A sześć lat wcześniej w Radomiu pytał: „Czy jest taka ludzka instancja, czy jest taki parlament, który ma prawo zalegalizować zabójstwo niewinnej i bezbronnej ludzkiej istoty? Kto ma prawo powiedzieć: »Wolno zabijać«, nawet: »Trzeba zabijać«, tam gdzie trzeba najbardziej chronić i pomagać życiu? (…) Nie zabijaj, ale raczej przyjmij drugiego człowieka jako dar Boży - zwłaszcza jeśli jest to twoje własne dziecko. Nie zabijaj, ale raczej staraj się pomóc twoim bliźnim, aby z radością przyjęli swoje dziecko, które - po ludzku biorąc - uważają, że pojawiło się nie w porę”.

Problem w tym, że zwolennikom aborcji trudno jest przyjąć to, że od momentu poczęcia kobieta nosi w sobie żywą istotę, dziecko, człowieka. Tych słów się nie używa. Mówi się np. o zarodku. Jedna z osób, z którą na ten temat rozmawiałem przed kilkoma dniami, mówiła o czymś co powstaje z jej krwi, ciała. Jak ognia unikała słowa: dziecko, żywa istota. Tak jakby dziecko powstawało dopiero w momencie przyjścia na świat. Szczerze mówiąc nie pojmuję tego wnioskowania. I choćbym nie wiem jak się wysilał nie zrozumiem. Po głowie chodzą mi wciąż słowa papieża Franciszka z lipca tego roku z Krakowa: „Życie musi być zawsze przyjęte i chronione – zarówno przyjęte jak i chronione – od poczęcia aż do naturalnej śmierci, i wszyscy jesteśmy powołani, aby je szanować i troszczyć się o nie. Z drugiej strony do zadań państwa, Kościoła i społeczeństwa należy towarzyszenie i konkretna pomoc wszystkim, którzy znajdują się w sytuacji poważnej trudności, aby dziecko nigdy nie było postrzegane jako ciężar, lecz jako dar, a osoby najsłabsze i najuboższe nigdy nie były pozostawiane samym sobie”.

Jestem realistą. Projekt całkowicie zakazujący aborcji i na dodatek wprowadzający kary za zabicie dziecka nie przejdzie. Społeczeństwo nie jest na to gotowe. Ale jest ogromna szansa na to, że z obowiązujących przepisów zniknie przynajmniej przyzwolenie na zabicie niepełnosprawnego dziecka. Aborcji z powodów eugenicznych wykonuje się w Polsce najwięcej. Jest zatem szansa na to, by jakąś liczbę dzieci uratować. Jeśli uda się osiągnąć przynajmniej to – będzie sukces. Stare polskie przysłowie mówi przecież, że kropla drąży skałę.

Na poważnie trzeba podejść też do tego o czym mówił papież Franciszek. Do pomocy matkom, które chcą swoje dzieci zabić. Do pomocy rodzinom, które wychowują niepełnosprawne dzieci. Dziś w Polsce pomoc państwa jest iluzoryczna i osoby takie są pozostawiane na pastwę losu. Pomoc, którą oferuje Kościół i organizacje pozarządowe jest zbyt mała. Jeśli zatem chcemy temat traktować poważnie, to już dziś winniśmy mieć przygotowane konkretne formy pomocy. Autentycznej, a nie fikcyjnej.

Ale jest jeszcze jedna rzecz, o której w dyskusji o aborcji mówi się dużo, ale nic z nią nie robi. To tzw. podziemie aborcyjne. Zwolennicy aborcji przekonują, że jest ono ogromne. Jej przeciwnicy mają inne zdanie. Prawda jest jednak taka, że nikt w Polsce tego nie badał. Nikt też z tym nie walczy. Widać to doskonale w policyjnych i sądowych statystykach.

Zadań, które Polacy mają do wykonania przy okazji wprowadzenia pełnej ochrony życia jest wiele. Potrzebna jest nam nie tylko zmiana mentalności, ale także realne i konkretne działania. Hasła i ustawy to za mało, by uratować człowieka. 

Tomasz Krzyżak