Sprawa wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej ciągnie się już od sześciu lat. Kilka dni temu przed warszawskim sądem zapadł pierwszy wyrok w jednej ze spraw – były wiceszef BOR został skazany za niedopełnienie obowiązków. Kolejny proces – byłego szefa Kancelarii Premiera – trwa.  Również prokuratura kilka dni temu zdecydowała o ekshumacji wszystkich ofiar, których ciał nie poddano kremacji. Niewykluczone, że działania śledczych przybliżą nas do prawdy, na którą wciąż czekamy.

Z drugiej strony ciągle mamy do czynienia z niezrozumiałym oporem polityków Platformy Obywatelskiej, którzy jak ognia boją się jakiejkolwiek próby godnego upamiętnienia ofiar katastrofy. Najświeższym przykładem są tu działania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, która zamierza usunąć spod stołecznego ratusza głaz poświęcony Lechowi Kaczyńskiemu.

To co stało się 10 kwietnia 2010 roku jeszcze przez długie lata będzie przedmiotem sporów i analiz. Będzie budziło emocje, tworzyło podziały. Wydaje się, że był czas na refleksję i wyciszenie emocji. Był, ale politycy z niego nie skorzystali…

Kilka tygodni temu ukazała się w niewielkim – można rzec kolekcjonerskim - nakładzie nowa książka arcybiskupa Józefa Michalika. Były przewodniczący episkopatu Polski opublikował fragmenty swoich notatek z lat 2004-2014. Dla osób zajmujących się najnowszą historią Kościoła w Polsce jest to – mimo, że mamy do czynienia jedynie z fragmentami – prawdziwa kopalnia wiedzy. Notatki byłego metropolity przemyskiego odsłaniają głównie kulisy działania Konferencji Episkopatu Polski. Czytelnik dowie się z nich m.in. jakie było stanowisko abp. Michalika w słynnym konflikcie biskupów z Radiem Maryja, przeczyta jego kolejne apele do hierarchów, by trzymać dystans do partii i polityków. W zapiskach są także relacje samego arcybiskupa, który z racji zajmowanego urzędu siłą rzeczy brał udział w spotkaniach z politykami.

Pośród nich jest i notatka ze spotkania z prezydentem Bronisławem Komorowskim, które odbyło się 4 maja 2012 roku. Rozmowa dotyczyła ewentualnego zaproszenia do Polski papieża Benedykta XVI. W ostatnich dwóch zdaniach abp Michalik zapisał: „Ujawnił też [prezydent - TK], że ma zamiar pójść któregoś dziesiątego dnia miesiąca na modlitwy, które przed Pałacem Prezydenckim, w rocznicę tragedii smoleńskiej, prowadzi grupa zwolenników partii opozycyjnej [wówczas PiS – TK] i pomodlić się razem z nimi. Dodał, że trzeba zrozumieć, że w tej sytuacji udział w modlitwie, kiedy są te manifestacje, jest trudny, ale on widzi ten problem”.

Przypomnijmy jedynie, że do tego spotkania doszło prawie dwa lata po nieudanej próbie przeniesienia tzw. krzyża harcerskiego sprzed Pałacu Prezydenckiego do kościoła akademickiego św. Anny (sierpień 2010 roku). Inicjatorem tegoż był – wówczas jako prezydent-elekt – Bronisław Komorowski. Krzyż ostatecznie przeniesiono jesienią, ale do dziś każdego 10 dnia miesiąca pod siedzibą prezydenta gromadzą się spontanicznie ludzie, którzy chcą oddać hołd tym, którzy ponieśli tragiczną śmierć.

Z notatki sporządzonej przez abp. Michalika wynika, że Bronisław Komorowski zdawał sobie sprawę z tego, że popełnił błędy. Ba, pojawiła się u niego odrobina empatii i zrozumienia. Zamierzał wyjść do ludzi pod pałac i wspólnie się z nimi pomodlić. Ale do końca swojej kadencji tego nie zrobił! A miał aż 39 szans – bo od rozmowy z abp. Michalikiem do końca jego urzędowania minęło 39 długich miesięcy. Śmiem twierdzić, że gdyby wykonał wówczas ten mały gest – dziś sytuacja wokół katastrofy byłaby inna. Niewykluczone też, że Komorowski cieszyłby się drugą kadencją. Jednak zamiast wyjść do ludzi prezydent zamknął się w swoim pałacu. Nigdy nie zrobił też nic, by ofiary katastrofy upamiętnić. Przypomniał sobie dopiero pod koniec kadencji. Gdy zbliżały się wybory prezydenckie zdał sobie sprawę, że dla wielu wyborców brak pomnika jest trudny do zrozumienia i wymógł na Hannie Gronkiewicz-Waltz zgodę na jego ustawienie. Ale było już za późno.

Niestety i dziś Platforma Obywatelska uparcie trwa przy swoim. Projekt tzw. pomnika świateł przed Pałacem Prezydenckim wzbudza u prezydent stolicy nazistowskie skojarzenia, nieustannie powtarza, że Krakowskie Przedmieście jest pod ochroną konserwatora, itp. Wygląda zatem na to, że z nauczki, którą dostał Komorowski nie wyciągnęła żadnych wniosków i wciąż zamierza – podobnie zresztą jak cała partia – grać na emocjach i tworzyć podziały.

- Tomasz Krzyżak

Autor jest dziennikarzem i publicystą „Rzeczpospolitej”