Drodzy homoseksualni przyjaciele!

Nie wiem ilu Was w środowisku, w którym się obracam, jest. Wiem o trzech, czterech osobach. Mniejsza jednak o to.  Zastanawiam się, czy kiedykolwiek z mojej strony doświadczyliście z powodu swoich skłonności nierównego traktowania. Chyba nie. Szanuję Was i przyjmuję takimi jakimi jesteście. Nie potępiam, bo nie mam do tego prawa.

Ostatnio ruszyliście z akcją „Przekażmy sobie znak pokoju”. Nagłośniliście ją w mediach, wyprodukowaliście filmiki, rozwiesiliście plakaty. Wciągnęliście do niej kilku znanych katolickich publicystów spod znaku tzw. Kościoła otwartego. Tylko nie wiem po co to wszystko? Czy któremukolwiek lub którejkolwiek z Was ktoś odmówił podania ręki w kościele na znak pokoju? Ktoś wyrzucił Was ze świątyni, bo jesteście homoseksualni?

Na lewo i prawo trąbicie o nietolerancji, homofobii, itp. Narzekacie, że jesteście nierówno traktowani. Ale przecież nie macie na czołach wypisane, że jesteście homoseksualni. Nikt nie każe Wam o tym mówić. To, że to robicie, to Wasza suwerenna decyzja. Nikt przecież od Was nie wymaga wpisywania orientacji seksualnej w staraniu się o dowód osobisty, paszport, prawo jazdy. To Wasza prywatna sprawa. W kancelarii parafialnej ksiądz też Was o to nie pyta. Podczas wizyty duszpasterskiej też nie.

Jednak domagacie się od Kościoła, by tworzył dla Was specjalne grupy duszpasterskie. Zakładacie je sami, spotykacie się, modlicie. Takie jest Wasze prawo. Zastanawiam się jednak nad tym czy faktycznie chodzi Wam o spotkanie z Bogiem. Być może jestem w błędzie, lecz wydaje mi się, że bardziej idzie o to, by znaleźć się we własnym kręgu. By poczuć się lepiej. Część z Was wyjeżdża na specjalne rekolekcje. Mówicie, że w ten sposób chcecie m.in. pogłębić nauczanie Kościoła. A zachowujecie na tych rekolekcjach wstrzemięźliwość seksualną? Śpicie sami, bez partnerów? Wątpię.

Nie wiem dlaczego oczekujecie od wspólnoty Kościoła jakiegoś specjalnego traktowania. Przecież tak samo jak inni ludzie jesteście jej częścią. Nikt Wam nie zabrania uczestnictwa w spotkaniach przeróżnych grup przy parafiach i licznych ośrodkach duszpasterskich. Bóg jest jeden. Tak samo mój, jak i Wasz. W każdej chwili i w dowolnym miejscu, każde z nas może się do niego modlić. Może Go przepraszać, dziękować, prosić.

Nikt też nie pozbawia Was sakramentów. Jeśli będziecie zachowywali wstrzemięźliwość seksualną bez przeszkód możecie przyjmować komunię św. A nawet jeśli zdarzy Wam się „skok w bok”, to i tak jesteście w lepszej sytuacji aniżeli heteroseksualne pary po rozwodach, które zawarły ponowne związki. Dobrze wiecie, że w konfesjonale dostaniecie rozgrzeszenie, a oni nie, bo nieustannie trwają w grzechu. Ale znów: to, że żyjecie ze swoimi partnerami, że z nimi sypiacie i współżyjecie, że całujecie się w miejscach publicznych jest waszą suwerenną decyzją. To Wasza wolna wola, na którą Bóg Wam pozwala. Tak samo jak mi pozwala na podejmowanie przeróżnych decyzji. Nie ogranicza mnie w niczym choć potem jakoś z tego wszystkiego rozliczy.

Nie wiem dlaczego jesteście homoseksualni. Nie wiem dlaczego Bóg tego chciał. Tak samo jak nie wiem dlaczego tylu ludzi na świecie od urodzenia nie widzi, dlaczego tylu ludzi rodzi się z wadami serca, bez rąk, nóg. Dlaczego są upośledzeni. Nie wiem. Tak samo jak nie wiem dlaczego tyle małżeństw na świecie nie może mieć dzieci. Myślicie, że im jest łatwo? Pewnie wielokrotnie słyszeliście, że trzeba waszą odmienność potraktować jako dar. Jako sposób dążenia do świętości. Bo Wy także możecie świętymi zostać! Wy także jesteście przeznaczeni do zbawienia! „No tak – powiecie. – Ale…” i znów zaczniecie swoją starą śpiewkę.    

Żądacie coraz większej ilości praw dla siebie. I od instytucji państwa je dostajecie. Ale uważacie, że dostajecie za mało. Chcecie coraz więcej i więcej. Trudno Wam zaakceptować nauczanie Kościoła na temat homoseksualizmu i powiedzcie wreszcie szczerze i otwarcie: chcielibyście je zmienić. Chcielibyście na nowo zdefiniować instytucję małżeństwa i rodziny, ale zapominacie o tym, że w zamyśle Boga, do którego przecież się odwołujecie, jest to związek pomiędzy mężczyzną a kobietą. Chcielibyście, by Kościół zaakceptował wasze „małżeństwa”. Uważacie, że homoseksualność to normalność. Ale to nie prawda. Wy jako ludzie zapewne jesteście normalni. Nienormalne są tylko wasze skłonności seksualne. Nienormalne jest także to, że coś odmiennego usiłujecie wmówić społeczeństwom. Chcecie, byśmy to zaakceptowali. Powiedzcie: jak możemy zaakceptować coś, co normalne nie jest?

Przyjaciele! Możemy o Waszych problemach rozmawiać i dyskutować. Nikt nie chce Was odtrącać. Jednak przestańcie się wreszcie wygłupiać, bo w ten sposób sami spychacie się na margines. Pokój z Wami!

 

Tomasz Krzyżak, dziennikarz i publicysta „Rzeczpospolitej”