"„Jeśli któryś z biskupów uzna ten film za antykościelny, publicznie go skrytykuje lub powie, że Tomasz Sekielski podniósł rękę na Kościół, to następnego dnia powinien pójść do nuncjusza apostolskiego i złożyć dymisję" – taka myśl zrodziła się w mojej głowie w czwartek, gdy pierwszy raz zobaczyłem film Tomasza Sekielskiego. Dlatego po sobotniej premierze z niepokojem czekałem na reakcje hierarchów" - pisze Tomasz Krzyżak na łamach "Rzeczpospolitej".

W ocenie dziennikarza film Sekielskiego - niezależnie od tego, czy jest osobą wierzacą - "można uznać za dzieło zrobione z troski i miłości do Kościoła". "Powinien on być przez Kościół wykorzystany jako materiał szkoleniowy dla wikarych, proboszczów, kurialistów. Ba, jego obejrzenie powinno stanowić obowiązkowy element kapłańskich rekolekcji" - stwierdza dziennikarz.

Krzyżak bardzo ostro oceniareakcję abp. Leszka Głódzia, który pytany o film Sekielskiego odparł, że "byle czego nie ogląda".Tymczasem - przekonuje dziennikarz "Rzeczpospolitej" - abp Głódź ma "spory kłopot" po filmie Sekielskiego; okazuje się bowiem, że chodzi nie tylko o ks. Henryka Jankowskiego, ale także o ks. Franciszka Cybulę. Według Krzyżaka abp Głódź może być "jednym z pierwszych - o ile nie pierwszym [hierarchą] wobec którego zostaną sformułowane zarzuty w oparciu o nowe przepisy wydane właśnie przez papieża Franciszka". 

Autor przekonuje, że tym hierarchom, którzy kryją pedofilów, trzeba powiedzieć jasne "non possumus".

bsw/rzeczpospolita.pl