W jakiej kondycji znajduje się dziś polska szkoła i jakich reform potrzebuje? Czy nowa minister edukacji Anna Zalewska wprowadzi prawdziwe zmiany, na które tak czekało wielu rodziców? Komentarza udzielił nam Tomasz Elbanowski, członek zarządu Stowarzyszenia i Fundacji Rzecznik Praw Rodziców, wraz z żoną Karoliną autor książki "Ratuj Maluchy. Rodzicielska rewolucja".

 

 Po rządach Platformy w sferze edukacji raczej płakać nie będziemy. Czy nowo wybrana minister Anna Zalewska daje nadzieje na zmiany w dobrym kierunku?

Kolejni ministrowie edukacji z PO przez 8 lat rządów poddali edukację serii nieprzemyślanych eksperymentów, dokonując w oderwaniu od współczesnej wiedzy pedagogicznej zmiany programu na wszystkich poziomach nauczania, skracając o rok edukację przedszkolną i wyrzucając do szkół sześciolatki, rugując z przedszkoli zajęcia dodatkowe, dociążając nauczycieli biurokracją i wprowadzając monopol państwa na podręczniki do klasy 1 i 2., przygotowane na kolanie, fatalne metodycznie, ale za to poprawne politycznie, włącznie z przerobieniem tęczy na sześciokolorową, jak we fladze ruchu gejowskiego.

Wszystkie te zmiany były wprowadzane na siłę, wbrew potężnym protestom społecznym. Destrukcji w edukacji towarzyszyło przejechanie walcem po społeczeństwie obywatelskim. Metodę działania odchodzącej z MEN ekipy można porównać do pracy hydrologów radzieckich, którzy wysuszyli Morze Aralskie, zawracając bieg rzek. Nowa ekipa będzie miała bardzo dużo do sprzątania. Wielka szkoda, że zmiana przyszła tak późno i Joanna Kluzik-Rostkowska, która nie miała bladego pojęcia o edukacji, zdołała dokonać dzieła zniszczenia rozpoczętego przez Katarzynę Hall i Krystynę Szumilas, wysyłając do szkół największe od lat roczniki 2008 i 2009 w skumulowanej liczbie, co spowodowało, że w niektórych szkołach niemal zabrakło liter alfabetu dla nazwania klas pierwszych. Ale oczywiście dobrze, że zmiana już nadeszła.

 

Desygnowana minister zapowiedziała powrót do wieku 7 lat jako granicy wieku szkolnego. To chyba wymarzona przez Państwa zmiana? Czy wraz z przyjściem nowej władzy naprawdę możemy liczyć na realne działania w tej kluczowej kwestii?

Pierwsze wypowiedzi nowej pani minister dotyczą odwołania reformy obniżenia wieku szkolnego i powrotu do obowiązku szkolnego siedmiolatków. To znaczy, że jest to kwestia absolutnie priorytetowa. Sprawa ma być rozwiązania jeszcze w grudniu tego roku i trudno o lepszy prezent dla rodziców na Święta. 1,6 mln podpisów zebrane w tej sprawie, mówi wszystko o skali  społecznego oczekiwania tej zmiany. W ogólnych badaniach opinii publicznej oddanie sześciolatkom przedszkola jest postulatem z pierwszej piątki oczekiwań społecznych.

W najbliższych dniach planowane jest spotkanie przedstawicieli naszej Fundacji z nową panią minister i będziemy chcieli poruszyć jeszcze sprawę dzieci z rocznika 2009 wysłanych na siłę do szkoły. Potrzebne jest otwarcie furtki dla oddania tym dzieciom skradzionego roku edukacji i przywrócenie szansy na nauczanie dostosowane do ich naturalnych potrzeb rozwojowych. Najmłodsze z tych dzieci zostały przecież posadzone w ławkach obowiązkowo w wieku 5 lat i 8 miesięcy, co wbrew propagandzie reformatorów jest rzadko spotykane nawet w innych krajach.

 

Co Pan sądzi o pomyśle likwidacji gimnazjów i powrotu do systemu z ośmioletnią podstawówką i czteroletnim liceum?

Takie pytanie chcieliśmy zadać w referendum ogólnokrajowym. Wniosek podpisało w 2013 roku milion osób, a 77% ankietowanych w tym czasie odpowiedziało na nie: TAK. Późniejsze badania opinii publicznej również pokazują, że powrót do ośmioklasowej podstawówki jest zgodny z oczekiwaniami społecznymi. Rząd, który pamięta, że jego rolą jest służenie obywatelom a nie odwrotnie, nie może lekceważyć tego faktu. Gimnazja są w powszechnej opinii, rodziców, ekspertów, nauczycieli akademickich a nawet często nauczycieli samych gimnazjów,  szkołą, która nie jest wydolna wychowawczo, ale również programowo, to znaczy nie przekazuje wiedzy w takim stopniu jak to się działo w 7 i 8 klasie podstawówki i 1 klasie szkoły średniej.

Młodzież w wieku 13-15 lat potrzebuje kontynuacji nauczania w tej samej grupie rówieśników i z tym samym wychowawcą, co pozwala łagodniej przejść przez trudny okres dojrzewania. A licea aby dobrze uczyć, potrzebują nie tylko powrotu do starego programu ale i do czteroletniego okresu nauki. Problem polega na tym, że ta zmiana będzie trudniejsza od powrotu do obowiązku siedmiolatków, bo gimnazja funkcjonują już piętnaście lat. Będzie wymagała debaty społecznej, mocnego wsparcia ekspertów i pomysłu na spokojne a nie gwałtowne przejście od jednego systemu do drugiego.

 

Jakie jeszcze inne zmiany i reformy uważałby Pan za najważniejsze, patrząc na aktualny stan polskiej szkoły?

Nasze propozycje zawarliśmy w projekcie ustawy obywatelskiej "Rodzice chcą mieć wybór", nad którym w marcu tego roku obradował sejm, a koalicja PO-PSL odrzuciła w pierwszym czytaniu. Przede wszystkim potrzeba zmiany programowej. Mamy gotowy projekt nowej podstawy programowej przygotowany z inicjatywy naszej Fundacji przez zespół 400 nauczycieli pod kierunkiem pani Doroty Dziamskiej, światowej klasy metodyka nauczania, szkolącej pedagogów w Polsce i zagranicą, na obu półkulach. Głównym hasłem projektu jest dostosowanie wymagań edukacyjnych do poziomu dziecka a nie odwrotnie, oraz powrót nauki liter do przedszkola.

Poza tym konieczne jest zwiększenie a właściwie przywrócenie rodzicom wpływu na decyzje w sprawie tego czego, jak i kiedy są uczone ich dzieci oraz wprowadzenie standardów cywilizacyjnych, które pozwolą nam wrócić z Afryki do Europy. W szkołach musi być możliwość zjedzenia ciepłego posiłku i wypicia herbaty, świetlice muszą być dostępne i przestać przypominać przechowalnie bagażu, gdzie dzieci wywołuje się po nazwisku przez tubę. Dzieci muszą mieć też godne i bezpieczne warunki transportu, a nie podróżować na lekcje poboczami dróg krajowych czy PKS-ami, na które trzeba wstać przed 5 rano, nie mówiąc już o takich przypadkach skrajnej oszczędności, jak wożenie uczniów jednym autobusem razem z więźniami w jednej z gmin na Podlasiu. Trzeba też skończyć z samowolą w likwidowaniu szkół przez samorządy.

 

Przed nami święto niepodległości 11 listopada. Czy z Pana perspektywy jako rodzica walczącego o prawo do decydowania o losie swoim i swoich dzieci potrzebę tych zmian możemy uznać za kluczową kwestię dla przyszłości naszego narodu?

Zmiany w edukacji są nie tylko oczekiwane społecznie, ale będą kluczowym czynnikiem rozwoju Polski w najbliższych dekadach. Nie mamy cenniejszego kapitału niż kapitał ludzki i chwała polskim rodzicom za to, że przez ostatnie lata tak mocno i wytrwale walczyli o dobrą edukację. Polskie społeczeństwo po raz kolejny w naszej historii pokazało, że jest prawdziwym strażnikiem narodowych interesów, w sytuacji gdy władza o nich zapomina. Nowemu rządowi pozostaje tylko to uszanować i zrealizować wolę obywateli. Pierwsze wypowiedzi nowej minister edukacji świadczą o tym, że właśnie to ma zamiar zrobić, co znaczy, że sprawy odzyskują swój właściwy porządek.

 

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał MW

 

Zapraszamy do zapoznania się z recenzją książki Tomasza i Karoliny Elbanowskich pod tym adresem