Amerykańscy mordercy dzieci nienarodzonych nie znają żadnych granic. Według najnowszych informacji zza Oceanu trzy firmy aborcyjne zawarły kontrakt z kompanią, która miala "utylizować" zabite dzieci. Polegało to na wstępnym "przegotowaniu" ciał dzieci, a następnie wyrzuceniu ich na lokalny śmietnik.

Choć doniesienia te brzmią fantastycznie, nie są wymysłem mediów. O wszystkim zaświadcza prokurator generalny stanu Ohio, Mike DeWine (na zdjęciu) który prowadził w tej sprawie śledztwo. Zostało ono wszczęte po publikacji nagrań wideo wypuszczonych przez Centrum ds. Rozwoju Medycznego.

DeWine powiedział, że jego urząd skieruje się do sądu, prosząc o uniemożliwienie trzem placówkom firmy Planned Parenthood w Ohio kontynuowanie opisanego procederu. Sama firma PP zarzuty, oczywiście, odrzuca i przekonuje, że prokurator DeWine jest motywowany "politycznie" i chce "podżegać" przeciwko klinikom.

Przypomnjmy, że jeszcze kilka miesięcy temu Planned Parenthood stanowczo odrzucała zarzuty o sprzedawanie części ciał zabijanych dzieci. Okazało się jednak, że to wszystko prawda: pracownicy firmy rzeczywiście sprzedawali organy abortowanych przez siebie dzieci, takie jak wątroba, płuca czy głowy. Dziecięce ciała miały służyć głównie do badań.

Prokurator DeWine mówi teraz, że kompania współpracująca z trzema klinikami PP używa gorącej pary do "przegotowania" ciał zabitych dzieci. Te następnie są wyrzucane na śmietnik, gdzie mieszają się z najrozmaitszymi odpadkami. "To nie jest ludzkie" - mówi DeWine.

Jeden z pracowników wspomnianego Centrum ds. Rozwoju Medycznego tłumaczy, że oskarżenia PP pod adresem prokuratora są ewidentną próbą odwrócenia uwagi od łamania przez siebie prawa. "Być może jednak ważniejszym pytaniem jest to, czy jeżeli wyrzucanie ugotowanych szczątków zabitych dzieci do śmietnika jest nieludzkie, to czy nie należy za jeszcze bardziej nieludzkie uznać śmierci tych dzieci, zadanej poprzez ich rozczłonkowanie czy inne procedury?" - powiedział Troy Newman.

hk/Life News