W programie "Unter den Linden" na antenie niemieckiej telewizji "Phoenix" europosłanka Platformy Obywatelskiej, Róża Thun przekonywała, że większość mieszkańców Europy wciąż nie rozwinęła wystarczająco świadomości, że wszyscy jesteśmy Europejczykami, przedkłada narodową ojczyznę nad ojczyznę europejską. 

W przekonaniu Thun Europa nie jest "tworem zewnętrznym", jest wszędzie tam, gdzie żyjemy i pracujemy, wszędzie tam jesteśmy odpowiedzialni zarówno za UE, ale i za cały kontynent. 

"My, kobiety, mamy podobne problemy wszędzie w Europie. I to jest nasza tożsamość. Mieliśmy sprawę Puszczy Białowieskiej w Polsce. Ilu ludzi poza Polską interesowało się tą sprawą. Chciało obronić Puszczę. W końcu uratował ją Europejski trybunał Sprawiedliwości. Smog to kolejny wspólny problem i element naszej tożsamości. Wszyscy chcemy mieć czystsze powietrze w miastach. I to tworzy naszą wspólną tożsamość"- przekonywała polityk. Jak podkreśliła Róża Thun, Polska, "dzięki Bogu" jest w tym wspólnym, europejskim domu i musi nadal go budować. 

"A jeśli pojawiają się jakieś trudności to powinniśmy je rozwiązywać. Im więcej będziemy mówić o tym otwarcie, im więcej będziemy sobie pomagać, a wiem, że jestem za tą postawę w ojczyźnie krytykowana, wtedy zrozumiemy, że więcej nas łączy niż dzieli"-stwierdziła europosłanka Platformy Obywatelskiej. 

Co z politykami takimi jak Jarosław Kaczyński czy Viktor Orban? Róża Thun określiła ich mianem "chorób wieku dziecięcego", czyli w tym przypadku młodych demokracji. Nie oznacza to jednak, że nie można traktować ich poważnie. 

"To nie może tak pozostać. Musimy powrócić na ścieżkę europejską. Na ścieżkę demokracji. Należy jednak pamiętać, że te społeczeństwa (Polski i Węgier- dop. red.) są bardzo podzielone. Polska nie jest cała taka jak PiS i Kaczyński. Ale w obu krajach rządzą obecnie antyeuropejscy populiści"- przekonywała Thun, kolejny raz mijając się z prawdą. "Antyeuropejscy populiści" to takie partie jak Ruch Narodowy, ale nie PiS, ale co tam, Niemcy nie sprawdzą przecież, jak jest naprawdę, ale powtórzyć mogą... 

"Mamy w Europie zasadniczo dwie strony: antydemokratyczny i antyeuropejski front populistów oraz ludzi, którzy rozumieją, że najważniejsze jest mówić w Europie jednym głosem. Reszta nie jest taka ważna. Musimy utworzyć jednolity proeuropejski i prodemokratyczny front w Europie, który byłby silniejszy niż wszystko inne, co nas dzieli"- powiedziała polityk PO. Jak dodała, w wyborach do Parlamentu Europejskiego nie można pozwolić zwyciężyć "destrukcyjnym siłom". 

Eurodeputowana zarzuciła Prawu i Sprawiedliwości budowanie antyimigranckiej narracji, "straszenie uchodźcami", stąd wysokie poparcie partii rządzącej. 

"na dodatek Polacy uważają się za chrześcijan, a miłość bliźniego ma pewne konsekwencje. Należy pomagać potrzebującym bez względu na to jakiego są wyznania. Postępowanie partii rządzącej jest więc nielogiczne, ale na tym polega populizm. Prymitywne, proste argumenty i rasizm"- dodała Róża Thun. Polityk nie jest jednak przekonana co do art. 7. Dlaczego? Ponieważ raczej nie będzie tu jednomyślności. 

"Myślę sobie często, że ci, którzy napisali traktaty , czyli ojcowie założyciele, nie wyobrażali sobie, że kraje członkowskie mogłyby nie szanować wspólnych reguł. Że potrzebny będzie bat. A my tego bata w zasadzie nie mamy. Unia to wspólnota ludzi dobrej woli. Standardy miały się stawać coraz wyższe. A nie coraz słabsze. Tego nikt w takiej formie nie przewidział"- stwierdziła Thun. Czy to znaczy, że konsekwencje powinny być ostrzejsze?

Nie ma to jak stwarzanie atmosfery zagrożenia na antenie obcej telewizji, plucie na własny kraj i później lamentowanie, że cały świat zaniepokojony jest sytuacją w Polsce.

yenn/Fronda.pl