Przywódcą Państwa Islamskiego jest niejaki Abu Bakr al-Bagdadi, który niedawno ogłosił się kalifem. Z kolei na terytoriach zajętych przez jego terrorystyczną organizację ogłoszono powstanie kalifatu. Teraz wezwał swoich zwolenników w Europie do konkretnych działań. Zapowiedział, że gdy zwycięży już w Syrii i Iraku, skieruje swoje zaangażowanie ku Staremu Kontynentowi. Kalifat ma powstać na terenie hiszpańskiej Andaluzji.

Al-Bagdadi wezwał ponadto ekstremistów, którzy działali już w terrorystycznych operacjach w Iraku, by zajęli się werbowaniem nowych bojowników, którzy zechcą podjąć szerzenie islamu na terenie Europy.

Trzeba tu zauważyć, że terroryści nie będą mieli najprawdopodobniej z takim werbunkiem większych problemów. Wielu bojowników Państwa Islamskiego to właśnie Europejczycy; szacuje się, że może ich być ponad 2000. Wielu z nich pochodzi z Wielkiej Brytanii; spore grupy przybyły ponadto z Niemiec i Francji. Niedawno rząd Niemiec przyznał oficjalnie, że zagrożenie atakami ze storny muzułmańskich radykałów stało się naprawdę poważne. Z kolei media francuskie wskazują, że w więzienia tego kraju stały się w ostatnim czasie prawdziwą wylęgarnią ekstremistów. 

Oznacza to, że jeżeli terrorystom uda się opanować sytuację w Iraku i Syrii, Europa – przede wszystkim zachodnia – może czuć się zagrożona. Choć każdy rozumie, że bojownicy al-Bagdadiego nie mają większych szans na ustanowienie w Andaluzji kalifatu, to zapowiedzi lidera Państwa Islamskiego mogą oznaczać ryzyko nasilonych ataków terrorystycznych. Wydaje się, że walka z tym problemem będzie niezwykle trudna. Za późno jest już na zmiany polityki imigracyjnej państw zachodniej Europy; na naszym kontynencie osób, które mogą stać się potencjalnymi zamachowcami jest dziś już dość. 

Paweł Chmielewski