Cierpki niesmak pozostawia dzisiejszy wyrok sądu. Oczywiście trzeba się cieszyć, że Kiszczak został skazany. To daje nadzieję, że może wreszcie ten pan przestanie być uznawany za człowieka honoru, a nasze dzieci i wnuki będą wiedziały, że zdrada narodu pociąga za sobą także kary doczesne, a nie tylko wieczne. Szkoda jednak, że – z zupełnie niezrozumiałych powodów – za niewinnego uznany został Stanisław Kania. Jeśli Kiszczak uczestniczył w organizacji przestępczej, to jako żywo Kania też w niej uczestniczył, podobnie jak choćby Jaruzelski.

 

Ale nie to jest w całej tej sprawie najbardziej niesmaczne. O wiele smutniejsze jest to, że na ten wyrok musieliśmy czekać tyle lat, że Kiszczak w istocie nigdy nie odsiedzi choćby jednego dnia z zasądzonego wyroku (wydano go zresztą w zawieszeniu), że Kania – choć przyznaje, że nie było groźby interwencji sowieckiej – sam jest dumny z tego, że zniewalał naród i że nadal o ludziach, z którymi się nie zgadza mówi per „durnie”. Smutkiem napełnia też fakt, że nadal nie został skazany Wojciech Jaruzelski, który bryluje w mediach i wydaje kolejne książki, choć rzekomo nie ma sił, by stawić się przed sądem. Obie te sytuacje pokazują, że nadal nie jesteśmy państwem prawa, że nadal nie potrafimy załatwiać poważnych spraw, że nie chcemy rozliczyć się z przeszłością, by móc odważnie budować przyszłość.

 

I nie oszukujmy się, że ten wyrok nie ma znaczenia, że jest tylko kwestią oceny historii. To nieprawda. Państwo i naród, które nie potrafią osądzić zdrajcy, które pozwalają, by zdrajca chodził w glorii chwały, nie ma przyszłości.

 

Tomasz P. Terlikowski