Często różniłem się z Szymonem Hołownią, dzieliły nas metody czy zaufanie do mainstreamowych mediów (choć obaj używaliśmy ich do głoszenia naszych poglądów), ale dziś muszę powiedzieć, raz jeszcze, pełen szacunek za to, co zrobiłeś. Decyzja redaktora naczelnego tygodnika „Wprost” zupełnie jednoznacznie pokazuje, że powoli kończy się czas, w którym katolicy mogą głosić swoje poglądy na łamach mainstreamowych mediów. One nas nie chcą, i to niezależnie od formy, w jakiej głosimy nasze poglądy. A nie chcą nas, bowiem głosimy prawdy niewygodne i kwestionujemy totalniackie, lewicowe myślenie. I nie ma w tym momencie znaczenia, czy prezentujemy wizję katolicyzmu bliższą Szymonowi Hołowni czy Frondzie. Istotne jest to, że nasz katolicyzm jest objawowy, że chcemy nim żyć, i że chcemy go głosić.

Szymon, choć też doskonale znał media, miał nadzieję, że proces wykluczania nie zajdzie tak daleko, że będzie mógł głosić Ewangelię w mainstreamie dłużej. I choć mnie wydawało się od dawna, że nie jest to możliwe, że stopniowo wykasują i jego, to nie ma dziś we mnie satysfakcji. Wykluczenie Hołowni to bowiem istotny dowód na to, że polski mainstream już bez ściemniania wyklucza wszystkie nieodpowiednie poglądy, kasuje opinie niezgodne z własnym magisterium niewiary. I nawet by mi to nie przeszkadzało, gdyby nie pewien drobiazg. Otóż niestety nadal wielu Polaków, to z niego czerpie wizję świata. Jeśli zatem zabraknie w nich „objawowych katolików”, to zabraknie w nich istotnotnej prawdy o świecie, a ich odbiorcy będą karmieni kłamstwem...

Samego Szymona zaś zapewniam, że nie jest sam. I że Fronda.pl i kwartalnik Fronda, jeśli tylko będzie chciał u nas publikować, są dla niego otwarte, tak jak dla każdego katolika, który ma odwagę, by w dzisiejszym świecie głosić Prawdę.

Tomasz P. Terlikowski