Tu na ziemi toczy się obecnie ważna walka. Starcie cywilizacji życia z antykulturą śmierci nie jest pozorne czy drugorzędne. W tej walce trzeba jasnych ocen i czasem ostrych słów czy zdecydowanych działań. Ale to nie może i nie powinno przenosić się na Drugą Stronę. Piekło nie jest miejscem dla tych, którzy w walce byli po drugiej stronie (tym bardziej nie jest miejscem dla tych,  którzy dokonywali złych – w mojej opinii – wyborów politycznych czy partyjnych). Ono jest stanem tych, którzy odrzucili Boga, nie chcieli a może nie potrafili otworzyć się na Jego Miłość. Kto to jest to wie tylko Bóg, bo tylko On zna nasze serca, umysły, wie, jakie są prawdziwe źródła naszych grzechów i zaniedbań.

On wie, kto z nas jest faryzeuszem, a kto celnikiem. Kto potrafi żebrać o litość, a kto puszy się swoją doskonałością, kto dużo otrzymał a mało wykorzystał, a kto otrzymał niewiele, a wykorzystał, ile mógł. Jakie jest nasze serce, to nawet dla części naszych bliskich jest tajemnicą. Sąd nie będzie więc szedł po liniach partyjnych, ale będzie otwarciem albo nie na Jezusa Chrystusa. Zawierzeniem Mu albo nie.

Dlatego w chwili śmierci zamiast kontynuować walkę, zamiast toczyć spory trzeba zawierzyć zmarłego Miłosierdziu Bożemu. I modlić się o to, by przez wstawiennictwo Matki Pan przygarnął go do siebie. Pewniki, jasne stwierdzenia warto zostawić dla siebie, bo po tamtej stronie jest Chrystus, i to On stoczył ostatnią walkę o duszę człowieka. Nam pozostaje modlitwa, także za tych, z którymi po tej stronie byliśmy po różnych stronach barykady. I nadzieja, że za nas kiedyś też ktoś będzie chciał się modlić. Jednego bowiem możemy być pewni,  niezależnie od tego, jak bardzo jesteśmy pobożni, w jak słusznej sprawie walczymy, i jak dobre życie prowadzimy, będziemy potrzebować Miłosierdzia Pana. Tylko z Jego łaski możemy być zbawieni, nie z tego, co zrobiliśmy lub o co walczyliśmy.

Tomasz P. Terlikowski