Jeśli ktoś sądził, że dżihad dzieje się gdzieś daleko, gdzieś na Bliskim Wschodzie, gdzie zabija się jakichś chrześcijan (a kto by się nimi w liberalnej Europie przejmował) musi się pożegnać z tym przekonaniem. Od jakiegoś czasu widać, że wojna przeniosła się na teren Europy. I tu też giną ludzie, zabijani w okrutny sposób, tak by zastraszyć Europejczyków, przypomnieć im, że mogą zginąć w mękach, jak koptyjscy czy syriaccy chrześcijanie. Będzie zaś ich ginąć więcej, bowiem islamiści doskonale wiedzą, że strachem można zmusić Europejczyków do ustępstw, że śmierć, szczególnie w świetle reflektorów skłania ich do ucieczki, a nie do walki, do ustępstw, a nie do opowiedzenia się po stronie ofiar. Głów na płotach, zabitych i rannych będzie przybywać, a możemy być pewni, że islamiści potrafią to wspaniale pokazać, tak by zastraszyć Francuzów, Niemców czy Brytyjczyków.

Odpowiedzią na ten atak nie mogą i nie powinny być ustępstwa. To tylko rozzuchwali muzułmanów i skłoni ich do kolejnych, jeszcze brutalniejszych akcji. Oni nie walczą przecież w swoim imieniu, ale w imieniu swojej religii. A ta nakłada na nich obowiązek walki o to,  by każde miejsce stało się Domem Islamu. Europa już w części nim była, trzeba więc odzyskać te ziemie, a resztą podbić dla Allaha od nowa. Jest głupotą i naiwnością wiara, że można ich powstrzymać wycofując się. Problem polega tylko na tym, że Stary Kontynent stracił wiarę w życie wieczne nie jest więc zdolny do sprzeciwu. Liberalna demokracja, hedonizm i nihilizm nie są wartościami, za które ktokolwiek chciałby oddać życie. Ciepła woda w kranie nie skłania do walki, bo wydaje się oczywistością. Za co zresztą mieliby umierać nihilistyczni Europejczycy: za wolny dostęp do marihuany? Zabijanie dzieci nienarodzonych? Eutanazję? Co mają przeciwstawić wierze muzułmanów w wieczny raj, który czeka na wojowników? Chyba nie nadzieję na honorową salwę i grób, na który – i tak – będą pluć będą lewicowi komentatorzy.

Liberalna, nihilistyczna Europa jest skazana na zagładę. Ona nie może przetrwać, jest tylko kwestia czasu, w jakim Stary Kontynent zejdzie i metody, w jakiej zostanie ona zlikwidowana (jak widać muzułmanom nie brakuje pomysłowości w kwestii zabijania). Jeśli Europa ma przetrwać nie może opierać się na liberalnej demokracji, ale musi powrócić do religii, którą ją ukształtowała, czyli do chrześcijaństwa. Ono jest odpowiedzią na wyzwanie islamu, ono może dać Europejczykom wiarę konieczną do walki o przetrwanie, ono wreszcie daje nadzieję na zwycięstwo.  Jeśli  nie po tej stronie, to po tamtej. Rekonkwista, czyli wielkie zwycięstwo Europy nad islamem, krucjaty, które były obroną chrześcijan przed muzułmanami nie byłyby możliwe bez wiary. I tą wiarę uczestników krucjat i rekonkwisty trzeba wskrzesić, jeśli Europa ma przetrwać, jeśli Stary Kontynent ma pozostać sobą. Bez niej jesteśmy skazani na zagładę. Tylko pod znakiem krzyża można pokonać półksiężyc.

Duch krucjat i rekonkwisty wymaga jednak wskrzeszenia cnoty męstwa i męskiego chrześcijaństwa przepojonego duchem rycerstwa. Trzeba przestać się wstydzić wspaniałych kapłanów, którzy głosili apele o krucjaty, trzeba przestać potępiać rycerzy, którzy walczyli za Chrystusa (a potępić tych, którzy zdradzili sprawę w konkretnych sytuacjach). Nasze dzieci muszą być uczone, że uczestnicy krucjat czy królowie katoliccy Hiszpanii to ludzie godni naśladowania, a nie potępienia. Ich wzór trzeba naśladować. Ale, aby tak było trzeba odzyskać wiarę. Żywą wiarę w Chrystusa. On jest życiem i nadzieją, poza Nim czeka nas śmierć i nadzianie naszych  głów na piki wyznawców Proroka. A na koniec zielona flaga na budynkach Brukseli i Bazylice św. Piotra.

Tomasz P. Terlikowski