Ta historia wygląda zupełnie nieprawdopodobnie. Ksiądz dowiaduje się, że ma dziecko (to akurat się zdarza), którego nie chce (tego już nie rozumiem, ale w przypadku osobowości kompletnie niedojrzałej może się to zdarzyć, więc jego kochanka nie chodzi nawet na badania. Tydzień przed terminem kobieta zaczyna rodzić, a ksiądz przygotowuje jej posłanie i wraca do słuchania muzyki (i tego już wyobrazić sobie nie można, jeśli jakikolwiek mężczyzna by coś takiego zrobił, to nie byłby godzien być nie tylko kapłanem, ale nawet określać się mianem faceta). A karetkę wezwał dopiero, gdy dziecko zmarło po narodzinach (tak mógł się zachować tylko zwyczajny …) Aż trudno uwierzyć, by coś takiego mogło się zdarzyć. Ale wiele wskazuje na to, że się zdarzyło.

 

Nie jestem lekarzem. Nie wiem, czy gdyby karetka została wezwana wcześniej to dziecko zostałoby uratowane. Nie mam pojęcia, czy lekarz wydający ekspertyzę wydał ją poprawnie czy nie. Ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że jeśli media piszą o tej sprawie prawdę, jeśli ksiądz rzeczywiście zrobił coś takiego, to już nigdy nie powinien stanąć za ołtarzem czy sprawować sakramentu pokuty, zwyczajnie nie powinien być już księdzem. A powód jest niezmiernie prosty. On całym tym zachowaniem pokazał, że jest niedojrzałym, niegodnym miana mężczyzny człowiekiem, któremu nie można powierzyć odpowiedzialności za nikogo. Jego zachowanie dyskwalifikuje go jako księdza. I żadna pokuta w klasztorze czy przyniesienie go na Ukrainę tego nie może zmienić. Nikt nie odbiera mu prawa do bycia w Kościele, ale nie jako kapłana... Jego zachowanie sprawia bowiem, że trudno, niezmiernie trudno będzie w nim dostrzec Chrystusa. A do tego trudno mi sobie wyobrazić rodzica, który takiemu człowiekowi powierzyłby, choćby na minutę, swoje dziecko, który chciałby się u niego spowiadać.

 

Decyzje w sprawie księży są oczywiście wewnętrzną sprawą Kościoła. Ale troska o dobro tej wspólnoty wymaga, by jasno i zdecydowanie powiedzieć, że jeśli jest to prawda, to jest to poważny skandal. A odpowiedzialność za niego spoczywa przede wszystkim na przełożonych owego księdza, a nie na nim samym.

 

Nie wykluczam, że w tej sprawie media kłamią. Ale jeśli tak jest to zamiast odsyłać dziennikarzy w diabły trzeba sprawę wyjaśnić, tak by nie budziła ona zgorszenia. Zamiatanie pod dywan, udawanie, że jej nie ma, przemilczanie szkodzi Kościołowi.

 

Tomasz P. Terlikowski