Papież stwierdził bowiem tylko podczas zaimprowizowanej na pokładzie samolotu konferencji: „Jeśli ktoś jest homoseksualistą i z dobrą wolą poszukuje Boga, kimże jestem, by go oceniać?”... I właśnie te słowa mają być – zdaniem dziennikarzy – dowodem na zmianę stanowiska papieskiego w sprawie święcenia księży-gejów, którego zakaz wprowadziła Kongregacja ds. Wychowania Katolickiego a potwierdził go Benedykt XVI.

Tyle tylko, że taka zmiana z nich nie wynika. Nikt nigdy nie twierdził, że samo bycie homoseksualistą wyklucza z poszukiwania Boga. Wręcz przeciwnie. Zawsze w Kościele przypominano, że tylko Bóg jest uzdrowieniem dla każdego, także dla osoby homoseksualnej. Homoseksualista może być katolikiem, a Kościół nigdy go nie odrzucał. Ale... w niczym nie zmienia to oceny moralnej aktów homoseksualnych, które są – o czym także papież przypomniał – grzechem.

Dodatkowo, gdyby Franciszek chciał rzeczywiście cokolwiek zmieniać w zasadach dotyczących wyświęcania na kapłanów osób o trwale zakorzenionych skłonnościach homoseksualnych, to... zmieniłby zapisy prawne, wydał nową notę, a nie opowiadał o tym na pokładzie samolotu. A jako że tego nie zrobił, to możemy być pewni, że nic się nie zmieniło. To tylko liberalne media sieją zamęt i próbują zniszczyć jasną, prostą, katolicką moralność. Nic nowego, tylko stara homopropaganda, do której próbuje się wprzęgnąć papieża Franciszka, posługując się zmanipulowanymi i wyrwanymi z kontekstu wypowiedziami.

Tomasz P. Terlikowski