Dla mnie kluczowe jest zdanie, które wypowiedział Ojciec święty w przemówieniu podczas audiencji generalnej. „Rzeczywiście współczesne społeczeństwo poddaje chrześcijanina wielu próbom, i dotykają one życia osobistego i społecznego. Niełatwo jest podjąć decyzję bycia wiernym w chrześcijańskim małżeństwie, praktykować miłosierdzie w życiu codziennym, pozostawić miejsce na modlitwę i ciszę wewnętrzną. Nie jest łatwo publicznie przeciwstawić się wyborom, które wielu uważa za oczywiste, jak aborcja w przypadku "niepożądanej ciąży", eutanazja w przypadku poważnych chorób, lub selekcji embrionów w celu zapobiegania chorobom dziedzicznym. Nieustannie obecna jest pokusa, by pomijać swoją wiarę, a nawrócenie staje się odpowiedzią Bogu, która zawsze musi być potwierdzona wiele razy w życiu” - powiedział Ojciec święty. A podczas ostatniej publicznej mszy świętej mocno wzywał do oczyszczania oblicza wspólnot kościelnych i silnego przeżywania Komunii z Kościołem.
I kto wie, czy właśnie w tych słowach nie kryje się odpowiedź na pytanie, o to dlaczego Benedykt XVI ustąpił, dlaczego zachował się zupełnie inaczej niż Jan Paweł II? Odpowiedzią może być – choć to oczywiście tylko hipoteza – przypuszczenie, że Benedykt XVI chciał uczynić urząd i charyzmat Piotrowy jeszcze bardziej przejrzystym, jeszcze mocniejszym znakiem obecności Pana, a nie tylko Jego ludzkich reprezentantów. Oczywiście nie ma jednego bez drugiego, ale – jak to wielokrotnie przypominał papież, rolą Kościoła jest bycie znakiem obecności Chrystusa, całkowitej przejrzystości. I być może właśnie takim gestem, który ma przypomnieć o tej przejrzystości ma być rezygnacja.
Benedykt XVI swoją rezygnacją – być może – przypomina, że to nie papież, jako idol, światowy autorytet, ale Chrystus zawsze stoi w centrum chrześcijaństwa. Biskup Rzymu jest tylko jego ziemskim zastępcąn (wikariuszem), i ma być całkowicie przejrzysty, tak by przez niego przemawiał Chrystus. Masowość wydarzeń, ale także umiejscowienie papieża w przestrzeni medialnej, niekoniecznie muszą sprzyjać tej fundamentalnej roli. Rezygnacja może być więc wielką próbą przypomnienia, że to nie Joseph Ratzinger i nie Karol Wojtyła są ważni w papiestwie, ale Chrystus, który im powierzył swój Kościół, aby prowadzili go w Jego, a nie swoim imieniu.
Jeśli spojrzeć na to z takiej perspektywy, to nie ma sprzeczności między decyzją Jana Pawła II i Benedykta XVI. Ten pierwszy pokazał, że od słów (wspaniałych i głębokich) ważniejsze jest promieniowanie Ducha, który objawił się w cierpieniu. Można powiedzieć, że błogosławiony Jan Paweł II stał się – szczególnie w czasie odchodzenia – żywą ikoną Ducha Świętego. Benedykt XVI pokazał zaś, że od posługi słowa (też niezwykłej, choć innej) ważniejsze jest świadectwo Chrystusa, i umiejętność wycofania się, żeby własne osoba nie przesłaniała Tego, który jest najważniejszy: Wcielonego Boga.
Tomasz P. Terlikowski