- Wciąż jeszcze jest za wcześnie, by dokonać ostatecznego bilansu pontyfikatu Benedykta XVI. Papież żyje, a jego posługa trwa nadal, choć w innej formie – mówił abp Gänswein, który uczestniczył w prezentacji nowej biografii Benedykta XVI (ks. Roberto Regoli, "Oltre la crisi della Chiesa,Il pontificato di Benedetto XVI").

- Jak za czasów Piotra, również i dziś Kościół, jeden, święty, powszechny i apostolski, ma tylko jednego prawowitego Papieża. A przy tym od trzech lat żyje wśród nas dwóch Następców Piotra. Nie stanowią dla siebie konkurencji, ale ich obecności jest naprawdę niezwykła. Byłem świadkiem tego, jak Benedykt XVI na zakończenie swego pontyfikatu złożył Pierścień Rybaka, co normalnie ma miejsce po śmierci Papieża. Postanowił jednak nie rezygnować z obranego przez siebie imienia, w odróżnieniu od Celestyna V, który po rezygnacji na nowo stał się Pietrem da Morrone. Nie mamy jednak dwóch Papieży, ale posługa papieska została poszerzona, ma elementy czynny i element kontemplacyjny. I dlatego właśnie Benedykt XVI nie zrezygnował ani ze swego imienia, ani z białej sutanny. Dlatego też do dzisiaj jego prawowitym tytułem jest Jego Świątobliwość. Z tego też względu nie wycofał się do odizolowanego klasztoru, lecz pozostał wewnątrz Watykanu. W 2013 r. ten wielki teolog na Stolicy Piotrowej został więc pierwszym Papieżem Seniorem w historii. Od tej chwili jego rola jest całkiem inna niż wspomnianego już św. Celestyna V, który po dymisji, chciał powrócić do pustelni, został jednak uwięziony przez swego następcę Bonifacego VIII – powiedział abp Gänswein.

I nie ma co ukrywać, że ta jego opinia, jest rewolucyjna. Oznacza ona bowiem, ni mniej ni więcej, tylko tyle, że Benedykt XVI, choć zrezygnował z władzy, to w jakimś sensie pozostał papieżem. Nie można i nie należy rozumieć jego rezygnacji, jako czegoś analogicznego do rezygnacji Celestyna V, ale jako coś w Kościele nowego, jako pewną formę odmiennego sprawowania posługi papieskiej. Sam arcybiskup Gänswein określa ją mianem „kontemplacyjnego”. Tym nie mniej nie jest to po prostu modlitewne trwanie emerytowanego papieża, ale… „kontemplacyjny wymiar posługi Piotrowej”. Słuchając tych słów trudno opędzić się od refleksji z jednej z ostatnich publikacji Antonio Socciego. Włoski publicysta stawiał tam tezę, oczywiście bardziej radykalną, że Benedykt XVI w istocie nie zrezygnował ze swojego stanowiska, a jedynie z władzy i mocno analizował przyczyny takiego kroku. I choć osobisty sekretarz papieża seniora nie idzie tak daleko i jak ognia unika sugerowania czegokolwiek podobnego, to jego wypowiedź wymusza postawienie innych pytań: co takiego stało się w Kościele, że potrzebuje dodatkowego poszerzenia posługi Piotrowej o wymiar kontemplacyjny? Dlaczego pontyfikat Benedykta XVI musiał zmienić swoją formę? I wreszcie, co oznacza dla Kościoła sytuacja, w której mamy w Watykanie dwóch papieży, którzy symbolizują dwa elementy poszerzonej „posługi papieskiej”?

Tomasz P. Terlikowski