Było niemal pewne, że gdy tylko na ekranach telewizorów pojawi się imię i nazwisko nowego papieża, to antykościelne psy gończe zaczną węszyć i wynajdą jakieś zarzuty wobec nowego Ojca Świętego. I nie będzie miało dla nich najmniejszego znaczenia czy są one czystym kłamstwem czy może zawierają ziarno prawdy. Istotne będzie tylko to, by – od razu, gdy tylko pojawi się nowy biskup Rzymu – opluć go i naruszyć zaufanie wobec niego. I tak się stało także w przypadku papieża Franciszka. Bez dowodów i dokumentów oskarżono go o współpracę z juntą wojskową i wydawanie współbraci. Argentyńscy obrońcy praw człowieka podkreślają, że dowodów na to brak, a znawcy Kościoła zaznaczają, że za Jana Pawła II nikt, kto współpracował z juntą kariery w Kościele nie zrobił. Ale co tam dowody, gdy chodzi o oplucie papieża, o naruszenie autorytetu, zniszczenie zaufania.

Gdyby nowym biskupem Rzymu został kto inny, to też natychmiast wymyślono by jakieś inne zarzuty i także z pewną siebie miną przedstawiono by je światu. Tak jak teraz oznajmia się, że Matka Terasa wcale nikomu nie pomagała, tylko przywłaszczała sobie pieniądze a do tego – tak tak – była katoliczką i wierzyła, jak katoliczka, co już postępowcom w ogóle nie mieści się w głowie. A wszystko w ramach starej, sprawdzonej wojny z Kościołem, jaką toczy antykościół pod wodzą ojca kłamstwa, który nie cofnie się przed niczym byle tylko zaatakować swojego przeciwnika, który nie obawia się o nim mówić i ostrzegać przed nim wierzących.

Tomasz P. Terlikowski