Nie zamierzam, bynajmniej dowodzić, że data końca świata jest już znana, że po Benedykcie nastanie Piotr Rzymianin czy Afrykańczyk (obaj, według różnych zapowiedzi, mają być ostatnimi papieżami). Pismo Święte milczy bowiem na ten temat, i bardzo mocno przestrzega nas, przed wyznaczaniem dat końca świata. „Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec. A jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich” - mówi Jezus w Ewangelii według św. Mateusza.

 

Wcześniej zaś mamy podany opis „znaków końca”. „Wtedy wydadzą was na udrękę i będą was zabijać, i będziecie w nienawiści u wszystkich narodów, z powodu mego imienia. Wówczas wielu zachwieje się w wierze; będą się wzajemnie wydawać i jedni drugich nienawidzić. Powstanie wielu fałszywych proroków i wielu w błąd wprowadzą; a ponieważ wzmoże się nieprawość, oziębnie miłość wielu. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. A ta Ewangelia o królestwie będzie głoszona po całej ziemi, na świadectwo wszystkim narodom. I wtedy nadejdzie koniec” - mówi Zbawiciel.

 

Czy mamy już przed oczami owe znaki? Nie jest wykluczone, że tak. Odstępstwo na masową skalę się dokonuje, od ponad wieku trwa ogromne prześladowanie chrześcijan, słabnie miłość rodziców do dzieci i dzieci do rodziców, rozwody demolują związki małżeńskie, a Ewangelia jest głoszona. Ale w istocie dla nas chrześcijan nie ma znaczenia, czy ów koniec nastąpi jutro czy za tysiąc lat. My mamy być gotowi na Powtórne Przyjście Pana już teraz. Codziennie na nowo powstawać i gotować się na spotkanie z Mistrzem, na Jego Powrót, który dla nas jest Paruzją, oczekiwanym spotkaniem z Miłością, która dotknęła nasze życie.

 

Jutrzejsza Środa Popielcowa, która rozpoczyna Wielki Post, czas nawrócenia i pokuty, czas prostowania naszych ścieżek przed Panem, uświadamiania sobie, że jesteśmy prochem i w proch się obrócimy – to świetna okazja do tego, by zacząć się do owego spotkania przygotowywać. Post, modlitwa, skrucha, walka duchowa, spowiedź i Eucharystia – to najważniejsze elementy, które pozwalają nam się przygotowywać na Przyjście Pana. Niezależnie od tego, kiedy ono nastąpi. Jeśli będziemy wciąż na nowo się nawracać, to nie powinno nas ono zaskoczyć. I to niezależnie od tego czy będzie to koniec świata w ogóle, czy koniec naszego świata, czyli śmierć.

 

A jednocześnie walcząc o nawrócenie, trzeba po prostu robić swoje w miejscu, w którym jesteśmy. Jezus mówiąc o tych wydarzeniach ostrzega, by nie szukać wówczas proroków, ale trwać w wierze Ewangelii. „Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. „Wtedy jeśliby wam kto powiedział: "Oto tu jest Mesjasz" albo: "Tam", nie wierzcie! Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i działać będą wielkie znaki i cuda, by w błąd wprowadzić, jeśli to możliwe, także wybranych. Oto wam przepowiedziałem. Jeśli więc wam powiedzą: "Oto jest na pustyni", nie chodźcie tam!; "Oto wewnątrz domu", nie wierzcie!” - mówił Jezus.

 

I tego się trzymajmy. Zamiast zastanawiać się, czy to już czy nie, nawracajmy się, pośćmy, módlmy za Kościół i papieża i wypatrujmy Chrystusa. Codziennie modląc się „przyjdź Królestwo Twoje”.

 

Tomasz P. Terlikowski