Jakby tego było mało miejsca takie uznawane są za świątynie nowoczesności, premier chce je dofinansować z naszych podatków, a każdy, kto jest skytykuje uznany zostaje za przedstawiciela ciemnogrodu. A przecież w klinikach zapłodnienia in vitro przychowywane są – w lodówkach właśnie – tysiące dzieci. Zdecydowana większość z nich nigdy się nie narodzi, a 40 procent z tych, które lekarze zdecydują się, na wniosek rodziców, rozmrozić, umrze w czasie tej procedury. Nie ma bowiem stuprocentowo skutecznej metody rozmrażania zarodków, metody, która dawałaby pewność przeżycia dziecka.

Nie wiadomo, ile takich dzieci przechowywanych jest obecnie w polskich klinikach in vitro. Z nieoficjalnych i nigdy nie potwierdzonych medialnych doniesień wynika, że może ich być 60-70 tysięcy. Zdecydowana większość z nich nigdy się nie narodzi, a zapewne zostanie w końcu wylanych do ścieku. I to jest niewątpliwa makabra, jaka rozgrywa się na naszych oczach. Pytanie, czy starczy nam odwagi i determinacji, by skończyć z tym skandalem? I zakazać procedury mrożenia zarodków, a z czasem także samego zapłodnienia in vitro?

Tomasz P. Terlikowski