Kiedy nasze dzieci nie chodziły jeszcze do szkoły wakacje nad Bałtykiem planowaliśmy w czerwcu, przed sezonem. Było cicho, spokojnie, stragany zamknięte na cztery spusty, „mordownie”, w których alkohol lał się strumieniami, także. Po prostu bajka. Parę tygodni później zaczynał się już nadmorski Armagedon. Tak było dziesięć lat temu, kiedy program 500 plus nikomu się nie śnił, tak jest i teraz. Jeśli ktoś w sezonie wybiera najbardziej uczęszczane miejscowości, to sam sobie winien. Jeśli szuka ciszy i spokoju, to nie ten czas, ani ten kierunek. Ładować się świadomie tam, gdzie tłok, ścisk i hałas, żeby wypocząć, to porażka. Ale co kto lubi. Ja nie lubię, więc ani w lipcu, ani w sierpniu się tam nie wybieram.  Za to wybrała się Superniania, która bynajmniej nad morzem nie wypoczywa, tylko lustruje polskie rodziny, by tropić „efekt programu 500 plus”: „Ten nawał rodzin z dziećmi bije po oczach (ojej, może po prostu są wakacje – dop. MT). Z jednej strony fantastycznie, bo wiele maluchów pierwszy raz w życiu zobaczyło morze. Niektóre nawet nie wiedzą jakie. Mówię Bałtyk, a one oczy szeroko otwarte. Pytam, co to wydmy? Słyszę: wydmy to miejsce, gdzie robi się kupę” – opowiada w „Newsweeku”. Mamy szczęście mieszkać w tak pięknym kraju, w którym miejsc na odpoczynek nie brakuje. Z dala od nadmorskiej tandety.

Te wakacje ponoć są inne niż zwykle, donosi tygodnik „Newsweek”, bo rodzina dostała rządową gotówkę, spakowała się, i imprezuje nad morzem. A tam kolizja za kolizją, bo przysłowiowi „państwo Kiepscy” (copyright by Agata Młynarska) jeździć nie potrafią; utonięcia, bo nie słuchają ratowników i piją od rana do nocy (co nie ukrywam, jest problemem). Rodziny także kradną i niszczą co popadnie. Jednym słowem patologia wybrała się nad morze. Mam tylko jedno pytanie, czy nad tym samym morzem nie odpoczywają też bezdzietni, albo rodzice z nastolatkami, albo młode osoby, które jeszcze rodzin nie założyły? Z obrazu nakreślonego przez „Newsweek” wynika, że wszyscy inni to niewinne lilije. Oni nie piją, nie wrzeszczą, nie zostawiają puszek po piwie na plaży, nie obsikują wydm. Śmiem jednak wątpić.

Rok ten jest też inny, bo ci którzy wybierali do tej pory wyjazdy all inclusive do kurortów w Egipcie, Tunezji, Maroku czy innych jeszcze miejsc, zrezygnowali z nich ze względu na zagrożenie terrorystyczne. I obrali kierunek nad polskie morze. I to niekoniecznie tylko ci, którzy korzystają z programu 500 plus. Rokrocznie w wakacje czytałam teksty o tym, jak Polacy zachowywali się na takich wyjazdach. Nielimitowany alkohol wliczony w cenę robił swoje, dzieci oddawane na cały dzień do „przechowalni”, żeby nie przeszkadzały. To, co działo się w hotelach, na plażach czy restauracjach w zagranicznych kurortach dziś dzieje się nad Bałtykiem. Zachowania żywcem stamtąd przeniesione obserwujemy nad polskim morzem. Tyle że powodem takiego zachowania nie jest fakt posiadania rodziny, tylko wlewania w siebie hektolitrów alkoholu. Skoro to jest taki problem, to może trzeba przynajmniej połowę przybytków serwujących alkohol skasować? (już słyszę to larum, że Terlikowska znów czegoś chce zabraniać).

Najłatwiej jednak za wszystko winić rodzinę i 500 plus. Świetnie wpisuje się to w program niszczenia rodziny. Pokażmy, jakie to dno, jakie buractwo, jakie chamstwo i pijaństwo. A wtedy okaże się, że program 500 plus rodzinom nie jest potrzebny. Naprawdę jest to przykre, naprawdę boli mnie to celowe niszczenie rodziny. Nie mam wątpliwości, że to plan pewnej grupy mediów, które celowo kreślą obraz rodziny zapitej, z zasmarkanymi i brudnymi dziećmi puszczonymi samopas, by ją totalnie obrzydzić. Gdybym paręnaście lat temu swoją wiedzę o rodzinie czerpała tylko z „Newsweeka” czy „Gazety Wyborczej” to bałabym się rodzinę zakładać. Z obrazu, jaki media te przedstawiają, rodzina to źródło wszelkiego zła, która trzeba zdelegalizować, bo tylko przeszkadza. Na szczęście mój obraz rodziny (i nie tylko mój) kształtował się nie przez lekturę dziennikarskich wizji rodziny, a przez świadectwa konkretnych ludzi, którzy te rodziny tworzyli. To oni swoją pasją tworzenia rodziny mnie zarazili. I to oni pokazali mi, że ona ma sens. I życzę, żeby ten sens poznali także ci, którzy rodziny nienawidzą, bo im przeszkadza w wakacyjnym odpoczynku.

Małgorzata Terlikowska