- Chciałbym, żeby aborcja była zakazana. Jeszcze bardziej chciałbym jednak, by nie musiała być zakazywana, bo ludzie sami z siebie wiedzieliby, że to straszne zło. Jeśli jednak chcesz ze mną gadać nie o tym, jak się wziąć o sumienia, a bić o prawo - będę pytał o to, jak ustawić takie prawo w kraju, w którym znaczna część naszych współobywateli myśli w tych kwestiach niestety inaczej niż my – podkreśla Hołownia.

Jednak, mimo tak jasnych pogladów w sprawie aborcji Hołownia, nie ma pewności, że trzeba podejmować próby zmiany w Polsce prawa aborcyjnego. A powodem są obawy przed jego liberalizacją. - Przepraszam za porównanie, ono nie dotyczy osób, a mechanizmu - to trochę jak negocjacje z terrorystą. Musisz w czasie takiej rozmowy zakładać, że ktoś może zabić jeszcze więcej osób, i dlatego musisz ostrożnie wyrywać mu człowieka po człowieku, a nie zabawiać się w demonstracyjne, spełniające Ciebie samego gesty – podkreśla. - Aborcja to zawsze zabójstwo. Aborcja eugeniczna to moralny koszmar. Zawsze wyraźnie twierdziłem, że aborcja nigdy nie jest żadnym rozwiązaniem, że pozbawia kogoś życia, komuś innemu często je niszczy. Chciałbym, żeby w Polsce nie dokonywano aborcji. Chciałbym, żeby zabezpieczało to prawo. Kompromis, który w tej chwili mamy jest zgniły, ale nie wiem czy należy przy nim majstrować, bo jak zaczniemy to robić, ludzie dla których "wyskrobanie" dziecka z Downem nie jest moralnym kłopotem, mogą wziąć całą pulę. I co wtedy zrobisz? - mówi Hołownia.

A gdy ja sugeruję, że czasem potrzebne są służby specjalne, które z terrorystami nie negocjują, Hołownia odpowiada: „A Bóg wali piorunami w złoczyńców krzywdzących innych ludzi? A mógłby przecież znacznie szybciej i celniej niż Ty. Każdy z nas ma sumienie, każdy z nas dokonuje wyborów i w swoim czasie z pewnością poniesie za nie odpowiedzialność. Mnie obowiązuje przykazanie "Nie zabijaj", ja będę się tego trzymał”.

Całość wywiadu w dzisiejszym wydaniu tygodnika "Do Rzeczy".