1. Środki wybuchowe na pokład Tu 154 wniósł prezydent Lech Kaczyński, by w ten sposób zmusić pilotów do lądowania, pomimo mgły. To on – jak potwierdzają nieoficjalne nasłuchy – miał szantażować nimi pilotów.

 

2. Środki zostały rozpylone wokół samolotu przez polityków PiS, którzy w ten sposób chcieli rzucić cień na wspaniale rozwijające się relacje polsko-rosyjskie, a także zakwestionować fakt, że „państwo zdało egzamin”.

 

3. Trotyl i nitroglicerynę zostawili – w celu obrażania dobrego imienia Rosjan – Polacy, gdy w 1654 ostatecznie utracili Smoleńsk na rzecz Rosji. Od tego momentu materiały wybuchowe, dobrze ukryte leżały sobie w ziemi i nagle spadł na nie (z powodu brzozy rzecz jasna) samolot.

 

4. W Rosji w każdej brzozie znajduje się masa materiałów wybuchowych. Taki urok tych pięknych rosyjskich drzew, które od wieków cierpią na trotylonizm.

 

5. Polska prokuratura została opanowana przez zwolenników PiS. Tusku musisz coś z tym zrobić.

 

6. Winni są piloci, bo nie potrafili wyprowadzić samolotu po wybuchu... A przecież mogli...

 

Na razie tyle pomysłów wystarczy? Tak wiem, że są one absurdalne, ale nie ma takiego absurdu, które nie popełnią zwolennicy kłamstwa smoleńskiego, byle tylko nie spojrzeć prawdzie w oczy i nie przyznać, że to mógł być (każda inna wersja robi się coraz mniej prawdopodobna) zamach...

 

Tomasz P. Terlikowski