Nie wiem, co takiego zrobił arcybiskup Henryk Hoser księdzu Lemańskiemu, ale wiem, że ton oświadczenia wcale nie przybliża mnie do prawdy o tych sprawach. Insynuacyjny ton, przywoływanie przykłady arcybiskupa O'Briena, sugerują jakieś straszne wydarzenia, ale wcale nie jest jasne, o co chodzi. Wiadomo jedynie, że ksiądz był wzburzony, i że od tego momentu wzburzenie go nie opuściło. Może, wcale tego nie wykluczam, jest ono słuszne, ale nie mam takiej pewności, a styl pisania księdza raczej mnie oddala od takiej hipotezy.

Jedno jest dla mnie jednak po lekturze tego oświadczenia pewna. Otóż ks. Lemański zamiast do Domu Emeryta powinien trafić – na powrót – do seminarium. Jego wiedza w zakresie teologii duchowości, ascezy i posłuszeństwa pozostawia bowiem wiele do życzenia. „...pokora i posłuszeństwo nie mogą oznaczać zgody na niesprawiedliwość i krzywdę jakiej doświadczyłem od ludzi Kościoła” - oznajmił w swoim oświadczeniu ks. Lemański. I niestety demaskuje tu gigantyczne braki w wiedzy. Pokora i posłuszeństwo bowiem nie sprawdzają się, gdy przełożeni podejmują słuszne i dobre decyzje i są fajnymi ludźmi, ale wtedy gdy podejmowane są niesprawiedliwe, niesłuszne czy krzywdzące decyzje, a kapłanowi czy zakonnikowi nawet dzieje się – po ludzku krzywda – ze strony przełożonych. W takiej sytuacji trzeba zacisnąć palce na różańcu i poddać władzy przełożonych, wiedząc, że przez ich wolę przemawia Bóg, który chce poprowadzić kapłana czy zakonnika ku sobie, doświadczając go i sprawdzając szczerość jego wiary. Nie jest to łatwe, ale taka jest droga do świętości.

Przetestowali ją na sobie wielcy święci i zakonnicy, gdy zabraniano im występować publicznie, odprawiać mszy świętej, a niekiedy skazywano na upokarzające procesy. Oni jednak zamiast gnać do mediów przyjmowali w pokorze te decyzje i podporządkowywali się im. I taką drogą może ruszyć także ks. Lemański, jeśli chce zachować się po katolicku i z wiarą. Oby dał radę.

Tomasz P. Terlikowski