Już się nawet nie chce pisać o rzekomych zbrodniach PiS, o których wciąż słyszymy w mediach, które okazują się normalną pracą organów państwa, które łapią łapówkarzy czy skorumpowanych politykół niezależnie od tego, czy należą oni do salonu czy nie. Sprawa Mirosława G. to tylko kolejny z dowodów na to, że media w krótki okresie rządów PiS zajmowały się głównie okłamywaniem opinii publicznej i budowaniem atmosfery zagrożenia, a nie normalnym informowaniem. I niestety teraz robią to samo. Istotą wyroku skazującego nie są bowiem – jak to nam się próbuje wmawiać w mediach – bombonierki (sama wysokość grzywny o tym świadczy), ale łapówki. Jeśli były one wręczane, to nie jest wykluczone, że istniała zależność między nimi a przyjęciem na oddział i zakwalifikowaniem do operacji. A jeśli ona istniała, to nie jest też wykluczone (choć tego akurat wprost nie dowiedziono), że ktoś kto łapówki nie dał, to operacji nie miał. Skutki były zaś przewidywalne.



Nikt też nie zamierza przepraszać za pomyje wylewane na funkcjonariuszy CBA i Zbigniewa Ziobrę, którzy doprowadzili do zatrzymania faceta, który zwyczajnie nie powinien być lekarzem, nie spełniał bowiem choćby podstawowych kryteriów moralnych. Zamiast tego usłyszymy po raz kolejny, że wprawdzie okazało się, że CBA miało rację, ale to nie ma znaczenia, bo przecież w wielu innych nie miało. Kłopot polega tylko na tym, że owych dowodów na zbrodnie PiS, jakby coraz mniej, i coraz więcej spraw kończy się wyrokami skazującymi... Takie drobiazki, jak fakty jednak naszych medialnych propagandzistów nie zajmują. Oni nie są od ich ustalania, tylko od bicia w Prawo i Sprawiedliwość i obrony ukochanego przywódcy.



Tomasz P. Terlikowski