Sprawa szafy (a może lepiej powiedzieć piwnicy) Kiszczaka ujawniła, że akta najważniejszych konfidentów nigdy nie płonęły, a były prywatyzowane. Ubecy przywłaszczali sobie rozmaite dokumenty, by w razie konieczności z nich korzystać. I niewątpliwie z nich korzystali. Jedni w sprawach prywatnych, a inni – zapewne – w sprawach ekonomicznych, politycznych i wielu innych. I teraz czas już z tym skończyć. Służby państwowe powinny zrobić wszystko, by sprywatyzowane dokumenty odzyskać, by ich dysponenci przestali wreszcie kontrolować sytuację w Polsce, i by – co też istotne – opinia publiczna poznała wreszcie prawdę.

Tyle, że aby to się stało nie wystarczy przeszukać domu Jaruzelskiego. Konieczne są dalsze działania. Przeszukane powinny być domy wszystkich – mniej lub bardziej prominentnych ubeków, funkcjonariuszy partyjnych i speców od wojskówki. I to w miarę możliwości jednocześnie, tak by nie było czasu na ukrywanie dokumentów. Tylko w ten sposób możemy doprowadzić do sytuacji, w której właściciele tych dokumentów nie będą już wpływali na polską rzeczywistość. Trzeba zabrać im broń i pozbawić ich możliwości kreowania rzeczywistości. A gdy trzeba skazać na kary więzienia za nielegalne przetrzymywanie tego rodzaju dokumentacji. Tylko w ten sposób Polska może – choćby częściowo – wyzwolić się ze zniewolenia teczkami.

Szkoda tylko, że na poważne działania w tej sprawie (choć wiedza o tym, że część z teczek przywłaszczyli sobie ubecy była powszechna od dawna) przyszedł czas dopiero teraz. Polska byłaby innym krajem, gdybyśmy doprowadzili do oczyszczenia prywatnych archiwów oberubeków już wiele lat temu. Tyle, że najwyraźniej część z obecnych medialno-intelektualnych macherów mogła się obawiać zawartości przechowywanych w willach i na daczach dokumentów, a inni czerpali z wiedzy o nich realne korzyści. Teraz czas z tym skończyć.

Tomasz P. Terlikowski