Koncert Madonny w Warszawie to impreza, która powinna być oprotestowana przez katolików w każdy możliwy sposób. I to mimo iż piosenkarka rzeczywiście świeci już coraz słabszym blaskiem, bojkot czy wezwanie do modlitwy w intencji odwołania koncertu zapewne nie przyniesie spodziewanych efektów, zrobi reklamę „artystce”, a do tego dorobi katolikom gębę oszołomów. Wszystkie te argumenty można i trzeba brać pod uwagę, ale nie powinny one przesłaniać innych, o wiele z naszego punktu widzenia istotniejszych.

 

A te są takie, że cały koncert Madonny jest niestety – o czym piszą w apelu o modlitwę w intencji odwołania koncertu polscy egzorcyści – mocnym narzędziem w rękach złego. Symbolika, jaka jest w trakcie koncertu stosowana, symbole, obrazy są całkowicie jednoznaczne, i wskazują na siłę, która nie jest Bogiem, a której oddawana jest cześć. Profanowane krzyże, niszczony obraz Kościoła, antykult oddawany postaci w czerni, oddanie się w ręce zła – to wszystko – nawet jeśli w intencji Madonny jest tylko grą (choć wcale tak nie musi być) jasno odsyła do sił, z którymi katolik i chrześcijanin nie powinien mieć nic wspólnego, które są groźne dla jego życia duchowego, które mogą stać się podstawą zniewolenia duchowego.

 

Jeśli spojrzeć się na ten koncert z takiej właśnie, duchowej perspektywy, to jasne staje się dlaczego trzeba przeciwko niemu protestować, trzeba się modlić o to, by do niego nie doszło, i by jak najmniej ludzi poniosło szkody duchowe z jego powodu. Mam świadomość, że w oczach osoby niewierzącej taka argumentacja może wyglądać na szaleństwo, ale chrześcijanin, katolik wie, że życie jest walką duchową, i że tak trzeba się na nią spoglądać. Protest przeciwko złu jest w tej walce obowiązkiem. Może przegramy, ale jeśli choć jedna osoba zrezygnuje z tego koncertu, i dzięki temu uchroni swoją duszę, to już będzie wielkie zwycięstwo. Warte ceny, jaką są kpiny czy żarty.

 

Tomasz P. Terlikowski