Na książkę Socciego czekałem długo. O jej włoskiej premierze było głośno już kilka lat temu, a z własnych źródeł wiedziałem, że jedno z zakonnych wydawnictwo szykuje się do jej wydania. Potem zaległa cisza, przerywana tylko informacja, że wydawca wycofał się z jej wydania, pod wpływem nacisków z Rzymu. I dlatego, gdy tylko dowiedziałem się, że ostatecznie książkę wydało krakowskie wydawnictwo AA, w napięciu czekałem na tom, który wywołał we Włoszech tak wielkie emocje.


I nie zawiodłem się. Socci, jak zwykle, dostarczył kawał dobrej dziennikarsko-pisarskiej roboty. Książkę dosłownie się „pożera”, wciąga ona lepiej niż niejeden kryminał. I jest też, w pewnym stopniu, skonstruowana według reguł powieści raczej sensacyjnej, niż spokojnego dzieła teologiczno-religijnego. A przecież traktuje ona o sprawach par excellence teologicznych, czyli o tym, co Matka Pana miała do przekazania światu w Fatimie. Socci próbuje dotrzeć do rzekomo istniejącego tekstu „czwartej tajemnicy fatimiskiej”, która w odróżnieniu od opublikowanej „trzeciej” nigdy nie spoczywała w archiwach watykańskich, a od zawsze przechowywana była w specjalnym sejfie w pokojach papieskich.

 

Mocne pytania Socciego

 

I choć opinie takie brzmią niewiarygodnie, jak kolejna z opowieści poszukiwaczy „świętego Graala”, to już od pierwszych stron włoski dziennikarz robi wszystko, by pokazać, że sprawa nie jest wcale tak oczywista. Zaczyna od przypomnienia, że tekst drugiej tajemnicy fatimskiej kończy się zdaniem „w Portugalii zawsze zachowany będzie dogmat wiary, itd.”. Od tego właśnie miejsca zacząć się miała trzecia tajemnica. Problem polega tylko na tym, że opublikowany przez Stolicę Apostolską tekst objawienia, w ogóle nie odnosi się do tych słów. Jest wizją w ogóle z nią nie związaną.

Innym argumentem jest uważna analiza treści Trzeciej tajemnicy fatimskiej i jej oficjalnej interpretacji. Otóż, jak wskazuje Socci interpretacji dokonanej przez kardynała Tarcisio Bertone, nijak nie da się pogodzić z samą treścią objawienia. Wedle kardynała obraz umęczonego papieża, który idzie przez zniszczone miasto i modli się za „dusze zmarłych ludzi”, i który później zostaje zabity (wraz z innymi biskupami, zakonnikami, zakonnicami i ludźmi swieckimi) przez żołnierzy przy wielkim krzyżu, nijak nie da się pogodzić z zamachem na Jana Pawła II. A powody są dość oczywiste. Po pierwsze Jan Paweł II nie zginął, a przeżył. Matka Pana prorokując to, wiedziałaby przecież o tym, że sama zmieni lot swojej kuli. Po drugie w wizji papież szedł po ulicach i modlił się za zmarłych, ale nie ma tam mowy o tym, że byli to męczennicy. Ci ostatni pojawiają się dopiero po zabiciu Ojca Świętego... A zatem – stwierdza Socci – wygląda na to, że nawet obrazy zawarte w opublikowanej tajemnicy odnoszą się do innych wydarzeń, niż te, do których przyjęcia chce nas namówić oficjalna, watykańska interpretacja.

 

Prześladowania wciąż przed nami

 

Z analiz tych Socci wyciąga dość oczywisty wniosek, że zamach na papieża nie jest wydarzeniem przepowiedzianym przez Matkę Bożą w Fatimie, i że wydarzenia, o których jest w Trzeciej Tajemnicy mowa, wciąż są jeszcze przed nami. Wielkie prześladowanie Kościoła, zabójstwo papieża, dopiero nadejdą. Dowodem na to mają być zarówno mocne słowa Benedykta XVI (który jasno stwierdzał, że programem jego pontyfikatu ma być wierność aż do męczeństwa), jak i cały cykl innych wypowiedzi papieskich (od Pawła VI do Jana Pawła II), w których biskupi Rzymu przygotowywali chrześcijan na nadchodzące czasy męczeństwa.


Prześladowania te, i tu dochodzimy, do istoty rozważań włoskiego dziennikarza, mają być konsekwencją zaniedbań, jakich dopuścili się papieże. Jak rewolucja francuska była spowodowana brakiem spełnienia polecenia Matki Bożej skierowanego do Ludwika XIV, tak wielkie cierpienie Kościoła, a także apostazja, jaka dotyka niemałą część Jego synów, ma być spowodowane faktem, że kolejni papieże (od Piusa XII do Jana Pawła II), wciąż nie spełnili prośby Matki Bożej z Fatimy, i nie poświęcili Rosji Jej Niepokalanemu Sercu... To właśnie ten brak, zawiniony najmocniej – zdaniem Socciego – przez Jana XXIII, który na kopercie zawierającej objawienia miał napisać, że nie ma pewności, czy pochodzą one od Boga, prowadzić ma do wielkiego prześladowania katolików i śmierci papieża, która jest dopiero przed nami.

 

Wina następców Piotra

 

Nie jest to jedyny zarzut, który włoski dziennikarz formułuje przeciwko Stolicy Apostolskiej. Jego zdaniem odpowiada ona także za to, że nie ujawniła (mimo wyraźnej woli Matki Bożej) treści tajemnicy w roku 1960, że skazała siostrę Łucję (decyzją Jana XXIII) na milczenie aż do końca życia, i wreszcie, że nadal nie pokazuje ona najistotniejszej części tajemnicy fatimskiej, która rozpoczyna się po zdaniu o Portugalii. „Cała historia Fatimy i tego wieku, to dzieje dramatycznej niezdolności następcy Piotra, ludzi Kościoła i całej ludzkości do zawierzenia się Tej, która jest wszechmocna przez łaskę. Niezdolność do zawierzenia się Jej naprawdę i całkowicie. Jak gdyby możliwość ocalenia mogła wynikać z inicjatyw (samego) następcy Piotra, z polityki watykańskiej, z projektów reformy Kościoła” - wskazuje Socci.


Czy ta „wina” była przepowiedziana w Fatimie? Czy właśnie zaniedbania następców Piotra były jej treścią? A może wielka apostazja i realna schizma, która nastała po Soborze Watykańskim II? Włoski dziennikarz przychyla się do obu odpowiedzi i w fascynujący sposób próbuje pokazać, czego mogła dotyczyć domniemana „czwarta tajemnica”. Jego poszukiwania mają jednak sens, tylko jeśli przyjąć, że istnieje jeszcze jakiś dodatkowy tekst tajemnicy. I to również próbuje udowodnić (nie ma co ukrywać, że już tylko poszlakowo) Socci, budując wersję, w której istnieją dwa teksty tajemnicy, które uzupełniają się, a z których tylko jeden, z obawy przed tym, jak mógłby być wykorzystany przez media ten drugi, został opublikowany. Tyle, że przyjęcie takiej wersji oznacza, że byliśmy i jesteśmy nadal przez Stolicę Apostolską oszukiwani...

 

Zarzuty Socciego

 

Socci bowiem podkreśla, że w istocie Trzecia Tajemnica Fatimska nie jest tą, której ujawnienia w roku 1960 domagała się Matka Boża. Ta ostatnia pozostała nadal utajniona, bowiem kolejni papieże albo nie chcieli (bo w nią nie wierzyli, jak Jan XXIII albo Paweł VI), albo nie byli w stanie (jak Jan Paweł II) jej ujawnić, obawiając się medialnych, ale i społecznych reakcji... Istotą owej tajemnicy, którą dziennikarz „rekonstruuje” (albo tworzy), miałaby być zapowiedź wielkiego kryzysu, którego podstawą stał się fałszywie zinterpretowany Sobór. Tajemnica zawierać ma informacje o odejściu od wiary znaczącej części hierarchii i kapłanów, a także skutki dla dusz, jakie ona przyniesie. I wreszcie zapis kary, jaka ma spotkać także Kościół za owo odstępstwo.


Swoją „wizję” czwartej tajemnicy fatimskiej Socci tka ze starych wywiadów, wypowiedzi siostry Łucji czy wreszcie papieskiej wypowiedzi. I nie ma co ukrywać, że wygląda ona wiarygodnie. Wiarygodność ta jednak zbudowana jest na wielu założeniach, z których obalenia któregokolwiek niszczy całość konstrukcji... Jedno nie ulega jednak wątpliwości: główna część wezwania Socciego, by modlić się na różańcu za Rosję, Kościół i świat, czekać na męczeństwo i zaufać Matce Chrystusowej pozostaje nie tylko aktualna, ale i fundamentalnie ważna. Szczególnie, że – co też można powiedzieć bez ryzyka błędu – wiele wskazuje na to, że obrazy zawarte w opublikowanej Tajemnicy Trzeciej będą się jednak realizować także w przyszłości.

 

Tomasz P. Terlikowski

 

A. Socci, Czwarta tajemnica fatimska?, tłum. M. Stebart Cor, Wydawnictwo AA, Kraków 2012, ss. 350.