Od jakiegoś czasu wielu dziennikarzy zmienia zawód. I mnie także może się to przytrafić. Ale tylko w jednym wypadku, gdy Prawo i Sprawiedliwość powoła jakąś formę Centralnego Biura Kontroli Obyczajów i zaproponuje mi szefowanie tej instytucji. Wtedy będę mógł wykorzystać swoje inkwizytorskie zapędy i zająć się śledzeniem, kto z kim sypia, i czy ma do tego stosowne papiery. Ale to przecież nie koniec zmian, jakie trzeba będzie wprowadzić. Gdy tylko powołany zostanie nowy minister edukacji z pewnością wyda on decyzję, by uczyć dzieci matematyki na różańcach. A „zielone szkoły” zostaną zastąpione „szkołami czarnymi” (tydzień w klasztorze o zaostrzonej regule). Nie ulega też wątpliwości, że niezbędne będzie wprowadzenie zasady, że ludzie chodzą spać po dobranocce, żeby ograniczyć prawa tych, co głosują wieczorami i wybierają partie inne niż PiS.

No dobra starczy tych żartów, bo jeszcze ktoś gotów w to uwierzyć. Lewica znana jest przecież z tego, że śmieszą ją tylko flagi w psich kupach i sprofanowane krzyże, ale z samej siebie i swoich lęków śmiać się nie potrafi. A zatem zapewnia, że to wszystko jest ironia, obśmiewanie obaw skrajnie zalęknionych rządami prawicy. Nikt nigdy nie miał bowiem takich pomysłów. Powód jest zaś niezmiernie prosty. Po pierwsze my katolicy – a Polska jest źródłem takiej teologii –nie jesteśmy zwolennikami przymusu, a po drugie stara zasada katolicka głosi, że w życiu potrzebny jest i post i karnawał i różaniec i taniec. Nie albo albo, ale właśnie "i" "i". Tyle, że "i i" oznacza, że potrzebna jest także religia, bo bez niej człowiek zaczyna wierzyć w każdą bujdę, także tą o końcu demokracji czy o tym, że największym zagrożeniem dla Polski są ludzie wierzący czy kierujący się własnym sumieniem.

A na poważnie zmiana dokona się w zupełnie innej przestrzeni. Mam nadzieję, że Zjednoczona Prawica zdecyduje się przywrócić prawo do wychowania dzieciom ich rodzicom i odebrać je urzędnikom, że pozwoli na wychowanie dzieci w zgodzie z własnym, a nie lewicowym światopoglądem, że wzmocni rodzinę i stworzy mechanizmy promujące dzietność. A także umożliwi milionom Polaków powrót do kraju. W kwestiach zaś światopoglądowych będzie stać na straży godności i prawa do życia każdej istoty ludzkiej, a także szczególnych – zapisanych w konstytucji – praw małżeństwa. W niczym nie narusza to wolności nikogo, bo przecież każdy może wybrać. Wolność oznacza jednak ponoszenie konsekwencji wyborów. Jeśli ktoś chce żyć w konkubinacie, jego wola, ale bez przywilejów właściwych dla małżeństw. Te przywileje związane są bowiem ze zobowiązaniami, jakie przyjmują na siebie małżonkowie. To są sprawy, którymi warto się zajmować. Ale nie dlatego, że wyrastają one z katolickiej wiary, ale dlatego, że są realnym fundamentem społeczeństwa ludzi wolnych i odpowiedzialnych. Tam, gdzie życie nie jest chronione, nie może być mowy o państwie prawa, a gdzie odrzuca się i skazuje na śmierć niepełnosprawnych nie może być mowy o równości wobec prawa. I dlatego te kwestie trzeba zmienić.

Tomasz P. Terlikowski