Decyzja o wykluczeniu dwóch posłów PO z grona rycerzy wydawałaby się czymś całkowicie oczywistym. Nie może być rycerzem wiary, życia i rodziny czy choćby członkiem katolickiego stowarzyszenia ktoś, kto głosuje przeciwko uznaniu małżeństwa za związek kobiety i mężczyzny. Nie może być nim także ktoś, kto głosuje przeciwko prawu uniemożliwiającemu eksterminację ludzi na wczesnym etapie rozwoju. I dlatego dobrze się stało, że Arkadiusz Urban usunął dwóch posłów z grona rycerzy.

Ale, jak się okazuje, fakt, że panowie działali niezgodnie z katolickimi i rycerskimi standardami, nic nie znaczy. O wiele istotniejsze jest to, że mają dobre kontakty w Stanach Zjednoczonych (gdzie rycerzami jest wielu otwarcie popierających zabijanie nienarodzonych) i cieszą się poparciem „krakówka”. Dzięki temu udało się im uzyskać przywrócenie w poczet rycerzy i zawieszenie sekretarza stowarzyszenia Arkadiusza Urbana. A powodem jest to, że postąpił on zgodnie z zasadami, choć – rzekomo, bo z naszych informacji nie wynika, by tak było – sprzecznie ze statutem.

Spór między sekretarzem (ale także szerzej - polskimi władzami Rycerzy Kolumba) a Krzysztofem Orzechowskim (czyli reprezentantem władz amerykańskich) nie jest jednak kłótnią w piaskownicy. A raczej sporem o to, czy ważne dla obrony życia środowisko nie podda się presji przeciwników życia i zwolenników kompromisów. A mówiąc wprost jest to spór o to, czy Rycerze Kolumba w Polsce będą jeszcze rycerzami czy już tylko Ciurami Kolumba. Dlatego trzeba wspierać tych, którzy chcą jeszcze walczyć o życie i dla których prawda o małżeństwie, rodzinie, aborcji czy in vitro jest ważniejsza od dobrych układów z władzą. Prawdziwy rycerz musi mieć odwagę narazić się władzy czy siłom tego świata, a nie grzecznie wykonywać ich polecenia, jak Raś, Szczerba czy broniący ich Orzechowski.

Przegrana prawdziwych rycerzy w tej walce będzie bardzo złym sygnałem dla nas wszystkich. Okaże się bowiem, że można być członkiem katolickiej, rycerskiej organizacji i opowiadać się za niszczeniem rodziny czy za likwidacją ludzi. A do tego ważne środowisko straci swój smak.

Tomasz P. Terlikowski

/