Media z entuzjazmem poinformowały o nowej metodzie zapłodnienia wewnątrzustrojowego, które ma być alternatywą dla in vitro. Jest nim ane vivo. I choć trudno nie dostrzec pewnych korzyści z tej nowej metody, to równocześnie nie sposób uznać ją za moralnie dopuszczalną. Dlaczego?

Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba przyjrzeć się samej metodzie. Wszystko zaczyna się od napełnienia specjalnej kapsułki plemnikami i komórkami jajowymi pobranymi wcześniej od pary chcącej mieć dziecko. Kapsułkę umieszcza się na 24 godziny w macicy, w tym czasie dochodzi w niej do połączenia się komórek i wczesnego rozwoju zarodka. Po 24 godzinach mający 1 cm długości i 1 mm szerokości pojemniczek jest wyjmowany. Następnie wybiera się z niego zdrowe zarodki i po 2-4 dniach umieszcza je z powrotem w ciele kobiety.

I już ten krótki opis pokazuje, że choć istnieją pewne różnice, to nie mogą one zmienić oceny moralnej czynności. Pobranie materiału genetycznego dokonuje się bowiem poza kontekstem aktu seksualnego. To jednak nie musi być jeszcze problemem moralnym. Jest nim natomiast fakt, że do poczęcia dochodzi poza kontekstem aktu seksualnego. Organizm kobiety staje się tu swoistym laboratorium, a akt seksualny nie jest tu do niczego potrzebny. Oczywiście z punktu widzenia dziecka jest to rozwiązanie lepsze, niż poczęcie na szkle (co zresztą pokazuje, że zapłodnienie na szkle nie jest rozwiązaniem dobrym dla dziecka), ale… nadal niszczy ona jedność aktu seksualnego i poczęcia. A to jest niedopuszczalne z punktu widzenia moralnego.

Drugim nie mniej istotnym zarzutem wobec tej metody jest jej eugeniczny charakter. Sami jej autorzy przyznają bowiem, że dzieci nie tylko znajdować się będą poza organizmem matki, ale też, że będą selekcjonowane, na podstawie zdrowia. Zdrowe będą ponownie wszczepiane, ale potencjalnie chore albo słabsze zabijane. Eugenika w pełnej krasie. Co więcej nie wiadomo, ile zarodków będzie powstawać w ten sposób, a co za tym idzie, ile będzie zamrażanych… To wszystko są kolejne problemy moralne. Nowa metoda jest zatem tak samo niemoralna, jak zwyczajne in vitro. Jeśli coś ją od niej różni, to jedynie fakt, że jest ona nieco bezpieczniejsza dla dziecka, prawdopodobnie zwiększy skuteczność implementacji (bo poczęcie w organizmie matki może lepiej przygotowywać endometrium na przyjęcie zarodka. Lepszym jest także to, że samo poczęcie zachodzić będzie w organizmie matki, ale… nie sposób nie dostrzec, że chwilę potem zarodki są z organizmu matki wyjmowane, co też nie jest dla nich bez znaczenia.

Jednym słowem z perspektywy moralnej nic się nie zmieniło. To tylko nowy rodzaj niemoralnego in vitro.

Tomasz P. Terlikowski