Jeden wpis na portalu społecznościowym. Nikogo nieatakujący. Ot, informujący, że podpisaliśmy się pod projektem chroniącym życie i zachęcamy do tego innych. Wystarczyło. Wylał się hejt, paskudny hejt. Bryzga na prawo i lewo, wylewa się z komputera, cuchnie. W zasadzie nic nowego. Podobno do wszystkiego można się przyzwyczaić. Tyle że przyzwyczajenie to nie przyzwolenie na takie zachowania, to nie akceptacja argumentów „ad personam”, argumentów nomen omen poniżej pasa. Próbuję znaleźć odpowiedź na to, co ludźmi powoduje, że są w stanie pod adresem nieznanej osoby pisać takie rzeczy. Cytuję niektóre wpisy (pisownia oryginalna). „Więc życzę wam gwałtów, w wyniku których dojdzie do pozamacicznych ciąży. .. A żeby jeszcze płody były uszkodzone…”; „Szukam obecnie gwalciciela ochotnika ktory zostawilby swoj genetyczny material w twojej zonie a potem zdecydujecie czy wychowacie czy dar z zony oddacie komus kto dzieci nie ma.Moze wowczas dotrze do waszych pustych lbow jaka wyrzadzecie krzywde”; „my chętnie podpisalibyśmy żeby was wasze małżeństwo na kare śmierci posłali... wszyscy by na tym skorzystali”.

Cóż, nie są to laurki, ale i laurek nie oczekujemy. Zdajemy sobie sprawę, że będzie trudno. I jesteśmy na to gotowi: „Jeśli was świat nienawidzi, wiedzcie, że mnie wpierw znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata (…), dlatego was świat nienawidzi” – mówił Jezus w Ewangelii św. Jana. Oczekujemy jednak zachowania pewnego poziomu w dyskusji. Bo na razie, ten agresywny język daje negatywne świadectwo jedynie o obrońcach tak zwanego wyboru. Nie o obrońcach życia.

Nie wiem, jakie motywy mają ci, którzy życzą mi i moim najbliższym wszystkiego najgorszego. Jakim ja dla nich jestem zagrożeniem? Bo napisałam parę tekstów w obronie życia? Bo nie boję się głośno upominać o życie dzieci nienarodzonych i czasem wystąpię w mediach? Bo wykazuję oszustwo aborcjonistów? Ale jaka to skala. Moje możliwości są doprawdy ograniczone. Nie mam za sobą mediów, nie mam za sobą partii politycznej, ani żadnej wpływowej organizacji, nie mam za sobą ogromnego lobby. Jestem skromną matką, jakich tysiące mijacie każdego dnia na ulicy. Mój dzień wypełnia troska o moją rodzinę i codzienna krzątanina. I jeśli jedna czy druga matka wywołuje w was taką furię, tylko dlatego że jest matką i broni życia, to jest to tylko dowód na to, jaka to ważna sprawa. I że nie można jej odpuścić. Nigdy. Także dlatego, że mamy dzieci i dla nich winniśmy być świadectwem. Zawsze i do końca. „Głoś naukę, nastawaj w porę i nie w porę, wykazuj błąd, napominaj, podnoś na duchu z całą cierpliwością w każdym nauczaniu” – oto powinność chrześcijanina zapisana w 2. Liście do Tymoteusza. Głoszę więc prawdę o ludzkim życiu, jestem jego adwokatem i nie boję się.

Co się dzieje z ludźmi, że jedyne, co potrafią z siebie wyrzucić, to stek obelg i gróźb? Czy to tylko frustracja? Czy wyrzuty sumienia? Cała ta pseudodyskusja, bo trudno dyskutować z groźbami karalnymi inaczej niż przez prokuraturę, jest dla mnie dowodem na istnienie syndromu postaborcyjnego. Ten jad, ta nienawiść, ta agresja pod adresem osób broniących życia musi mieć gdzieś swoje źródło. To nie bierze się znikąd. Jestem o tym głęboko przekonana. Mam na swoją tezę coraz więcej dowodów. I wcale mnie to nie cieszy, bo to jedynie dowód na to, jak bardzo jako społeczeństwo jesteśmy poranieni, jak bardzo nieszczęśliwi i okaleczeni.

Możecie mi grozić. Mimo waszych gróźb widzę w każdym z was człowieka. Może zagubionego, może skrzywdzonego, ale człowieka. A ja już tak mam, że lubię ludzi i chcę wierzyć, że są oni dobrzy. Pewnie to naiwność, bo dobry człowiek nie złorzeczy pod adresem drugiego. Nie wiem, dlaczego nienawidzicie ludzi tylko dlatego, że bronią określonych wartości. Nie dziwię się, że nie potraficie szanować i chronić rozwijającego się życia w łonie matki, skoro nie potraficie uszanować drugiego człowieka, tyle że inaczej myślącego. I to ma być wolność, którą tak dumnie niesiecie na swoich sztandarach?

Kiedy tak czytam te wszystkie „przemile” wpisy, już nawet się nie złoszczę. Szkoda mojego zdrowia. Powiem wam tylko, że jest mi was żal, tak po ludzku wam współczuję. Życie wypełnione nienawiścią, przepełnione żółcią i jadem musi być doprawdy smutne.

Małgorzata Terlikowska