Są takie osoby, które dla rozgłosu zrobią z siebie największego pajaca. Ot tak, po prostu. Żeby o nich mówiono, komentowano, oburzano się, lajkowano. Wszak nie ważne, czy mówią dobrze, czy źle, byle by nazwiska nie przekręcali.

Michał Witkowski szokuje od dawna. Na jego stylizacje nie sposób nie zwrócić uwagi. Raz przaśne, raz wulgarne, innym razem zupełnie pozbawione dobrego smaku. Zawsze natomiast komentowane i oceniane przez liczne modowe ekspertki. Jak choćby słynne już podwiązki, w których pisarz pojawił się na jednej z imprez, ludzkie dłonie z perfekcyjnym czerwonym manikiurem na głowie, czy robaki na głowie i worek z moczem w ręku. Z góry wiadomo, ze jak się na imprezie pokaże, to będzie hard corowo. Więc tym bardziej organizatorzy zabiegają o jego obecność.

O tym, że na łódzkim Fashion Week będzie gorąco i szokująco, autor „Lubliewa” sygnalizował na swoim facebookowym profilu: Dziś będzie ubranko już znane (...), a na głowę NARESZCIE nowy kapelusz od Jacka Olejniczaka! Tak, „pana od robaków”. Ma być kontrowersyjnie. I na pewno tak będzie, bo jak Jacek robi tylko jeden kapelusz, to musi zawrzeć w nim całą energię, która zwykle wyładowałaby się w sześciu... Od razu mówię, że za treści wyrażone kapeluszem nie odpowiadam...” (podkreślenia MW).  Kiedy kontrowersyjny celebryta pokazał się na tzw. ściance wiadomo już było po co te usprawiedliwienia. Oto bowiem miał on kapelusz… z symbolem zbrodniczej formacji SS.  

Na głowę Witkowskiego – słusznie zresztą – posypały się gromy. Dramat, skandal – to najdelikatniejsze określenia. Homoseksualny autor, który sam miał walczyć z modowymi patologiami, sam stał się tej patologii twarzą.

W kulturze bowiem, która zachęca do przekraczania granic, nic już przecież szokować nie powinno. Dziś symbole SS, jutro być może pasiak więźnia obozu koncentracyjnego. W końcu to przecież tylko niewinna zabawa modą i stylizacjami.

Środowisko modowe, które teraz jest pełne słusznego oburzenia, powinno dać wyraźny sygnał środowisku: Temu panu już dziękujemy. Z tym panem nie chcemy mieć więcej do czynienia i bojkotujemy imprezy, na które jest on zapraszany. Byłby to wyraźny sygnał, że nie akceptują takich modowych eksperymentów. Bo Witkowski zachęcony komentarzami raczej się nie wycofa, tylko będzie szokował dalej. Czy robi to tylko dla rozgłosu i pieniędzy, czy jest to rozpaczliwe zwracanie na siebie uwagi czy poszukiwanie akceptacji dla swojego odmiennego stylu życia. A może to zwykłe pajacowanie w wykonaniu człowieka pozbawionego wszelkiej wrażliwości.

Co na takie zachowanie Witkowskiego ludzie, którzy przez lata go promowali. Czy „Gazeta Wyborcza” potępi ewidentnie obrażający pamięć ofiar Holocaustu wybryk celebryty? A może uzna, że jego homoseksualizm usprawiedliwia nawet najbardziej skandaliczne wybryki? Tyle tylko, że wówczas niech przestanie używać Holocaustu do atakowania prawicy.

 

Małgorzata Terlikowska