Nie ma wątpliwości, że ostatnie dni to czas, jakiego dawno na taką skalę w Polsce nie doświadczyliśmy. Radość, uśmiech, tańce i śpiewy na ulicach dwadzieścia cztery godziny na dobę. Europejczycy, Azjaci, Latynosi – wszyscy na swój sposób, pełen zresztą ekspresji, wyrażają tę biblijną radość. I aż serce rośnie, kiedy patrzy się na te obrazki. Czy wraz z wyjazdem pielgrzymów znów będzie tylko szaro, brzydko i smutno? Niekoniecznie, bo polski Kościół, wbrew opiniom jego krytyków, również jest radosny. Tylko trzeba chcieć tę radość zobaczyć.

Komentatorzy poranka w Radiu TOK FM rozmawiali dziś o tej radości, a w zasadzie o – ich zdaniem – jej braku: „Światowe Dni Młodzieży pokazują inny Kościół. Mam wrażenie, że w Polsce takiego Kościoła jest mało, nie tylko karzącego i straszącego tylko otwartego i przede wszystkim uśmiechniętego, pełnego miłości bliźniego. Młodzi ludzie będę tego samego oczekiwali w swoich wspólnotach. Myślę, że to zaprocentuje, zaowocuje” – mówiła politolog dr Anna Materska-Sosnowska. I dobrze niech procentuje jak najbardziej. Pod jednym wszakże warunkiem, żeby nie zatrzymała się wyłącznie na tańcu i śpiewie, tylko owocowała w ich życiu pogłębieniem ich wiary.

Z diagnozą tą trudno mi się jednak do końca zgodzić. Jeśli faktycznie polski Kościół postrzegany jest wyłącznie przez pryzmat hierarchii i to jeszcze w wersji gazetowyborczej, to wyłania się z tego obraz jakichś strasznych biskupów, jeszcze gorszych księży i zastraszonych wiernych. Wystarczy jednak tę narrację odrzucić, by zobaczyć zupełnie inne oblicze Kościoła. A najlepiej nie tyle o nim czytać i teoretyzować, a w jego życiu i w życiu wspólnot uczestniczyć. Tam, gdzie jest młodzież, tam jest i radość. Radość, którą zarażają się też starsi.

W tym miesiącu miałam przyjemność uczestniczyć w dwóch spotkaniach dla młodzieży – w Kalwarii Pacławskiej były to Franciszkańskie Spotkania Młodych i w Częstochowie – Forum Wspólnoty Emmanuel. I diagnoza politologiczna zupełnie nie przystaje do obrazu, który zobaczyłam na własne oczy. Zobaczyłam radosnych młodych ludzi, pełnych nadziei i zapału. Rozmodlonych, ale też potrafiących się bawić, tańczyć i radować się. Na chwałę Pana. I tę radość czuć było w powietrzu. Nie była to żadna pokazówka, nie było to reżyserowane. To była spontaniczna radość z tego, że Jezus żyje.

 

Małgorzata Terlikowska