Inicjatywa obywatelska „Świecka szkoła” ruszyła wiosną. Jej cel to doprowadzenie do sytuacji, w której lekcje religii nie byłyby finansowane z budżetu państwa. Kosztami związanymi z ich organizacją pomysłodawcy chcieliby obciążyć albo rodziców, albo Kościoły. Kwota (1,3 mld zł rocznie), z której opłacane są choćby pensje katechetów, była przeliczana na liczbę obiadów dla głodnych dzieci, dodatkowe lekcje języków obcych, dofinansowanie szkolnych pracowni. Tak żeby pokazać pazerność Kościoła, który kładzie łapę na publicznych pieniądzach. Festiwal obrzydzania Kościoła katolickiego w Polsce trwał w najlepsze. Paradoksalnie propozycja „Świeckiej szkoły”, choć mająca reklamę w największych mediach i w najlepszym czasie antenowym z jakimś ogromnym odzewem się nie spotkała. Rzutem na taśmę udało zebrać się wymaganą liczbę głosów, by móc projekt złożyć w Sejmie.

Tymczasem z lekcji katechezy organizowanych w szkołach korzysta znacznie więcej uczniów niż było sygnatariuszy „Świeckiej szkoły”. O tych danych przypomnieli właśnie biskupi w opublikowanym właśnie komunikacie Prezydium KEP. Z danych Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski wynika, że w ostatnim roku szkolnym z katechezy korzystało 87 proc. dzieci  i młodzieży. Jakoś masowego wypisywania z lekcji religii nie doświadczyliśmy. Pomijam sytuacje skrajne, kiedy rodzice wypisywali dziecko, bo katechetka powiedziała, że kiedyś umrzemy, a mama dziecku tłumaczyła, że ono nie umrze, bo do tego czasu ktoś wymyśli tabletki przeciwko śmierci (historia autentyczna). Więcej, nauczanie religii jest prawem rodziców zagwarantowanym konstytucją RP, według której rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami  - przypomnieli biskupi. Wyraźnie wskazali, że finansowanie lekcji religii z budżetu państwa „nie tylko nie stanowi naruszenia konstytucyjnej zasady bezstronności władz publicznych, ale jest formą realizowania zasady współdziałania Kościołów i innych związków wyznaniowych oraz Państwa dla dobra człowieka i dobra wspólnego”.

Biskupi podkreślają jeszcze jeden aspekt. Zdecydowana większość Polaków to katolicy płacący podatki, to z ich pieniędzy finansowane są lekcje katechezy w szkołach. Dlaczego więc nakładać na nich dodatkowe obciążenia? W imię jakiejś wyimaginowanej teorii na temat „świeckiej szkoły”? Polska szkoła jest szkołą publiczną, także dla katolików, którzy mają prawo uczyć się podstaw swojej wiary także w szkole na lekcjach katechezy. Ciekawa jestem, czy w imię świeckości pomysłodawcy projektu  będą domagali się też rewizji programów nauczania, tak jak dzieje się to w przypadku równości. W publicznym liceum przecież (tak przynajmniej było za czasów mojej bytności w szkole) nie tylko omawialiśmy Stary i Nowy Testament na lekcjach języka polskiego, nie tylko wskazywaliśmy wątki biblijne w literaturze kolejnych epok, ale nawet takie tematy pojawiały się na maturze. Dobrze, że nikt wtedy nie podnosił larum, że zagrożona jest świeckość szkoły. Dziś już nic mnie nie zdziwi. A przecież, jak przypominają biskupi, „nie da się (…) dobrze zrozumieć historii, kultury, literatury czy sztuki bez znajomości chrześcijaństwa, w tym również tradycji biblijnej Starego i Nowego Testamentu". Ale co tam, ideologia górą, tradycja czy kultura znaczenia nie mają.

W swoim komunikacie biskupi przypomnieli, że lekcje religii finansowane z budżetu państwa odbywają się w wielu innych państwach europejskich, nie jesteśmy więc jakimś wyjątkiem. Podkreślili także aspekt wychowawczy nauczania religii. „Dlatego nie powinno się odbierać dzieciom i młodzieży okazji do rozmowy o wartościach chrześcijańskich w środowisku szkolnym, tym bardziej w tak ważnym dla nich czasie dorastania i kształtowania charakterów. (…) Szkoła „światopoglądowo neutralna” lub „świecka”, z której religię się wyklucza, przeciwna jest fundamentalnym zasadom wychowawczym. Taka szkoła w rzeczywistości zmienia się w szkołę ateistyczną i ateizującą” – napisali biskupi.

Biskupi podziękowali katechetom za ich trud, a władzom świeckim, za ogromną pomoc w organizowaniu lekcji katechezy.

To ważny głos w całej tej dyskusji, z góry zresztą skazanej na porażkę. Zmiana systemu finansowania byłaby de facto wyrugowaniem religii ze szkół. To już przerabialiśmy w czasach komuny. I wracać do tych mrocznych czasów nie chcemy. „Świeckiej szkole” nie uda się wypchnąć katechezy do katakumb, bo jednak ciągle jeszcze więcej jest zwolenników obecnego rozwiązania niż projektu „Świecka szkoła”.

 Małgorzata Terlikowska