Taki pomysł mają ojcowie pokrzywdzeni przez sądy. Mają oni swoją fundację, która ma pomagać tym panom, którzy z jakiegoś powodu zostali niesprawiedliwie potraktowani przez wymiar sprawiedliwości i jak rozumiem swoje już byłe żony. Dlatego też na swojej stronie internetowej publikują przykłady „pism procesowych i nie tylko”. To nie tylko to intercyza przedmałżeńska. I bynajmniej nie dotyczy ona podziału majątku. Odnosi się natomiast to zasad obowiązujących w rodzinie. Zasad dotyczących kwestii choćby zaangażowania zawodowego małżonków, wspólnego spożywania posiłków czy pożycia małżeńskiego. Zdaję sobie sprawę, że małżeństwo bez aspektu seksualnego nie istnieje, ale regulowanie tej sfery życia jakimiś zapisami, nawet poświadczonymi notarialnie (o ile jakiś prawnik w ogóle zająłby się taką kwestią) to już gruba przesada.

Wszystkie te zapisy zawarte w owej intercyzie mają stać na straży nierozerwalności małżeńskiej. A gdyby komuś się z jakiegoś powodu odwidziało, złamanie stosownych paragrafów wiązałoby się, a jakże, z karą finansową. I to dotkliwą.

Co więc ma – przynajmniej na papierze – umacniać związek dwojga osób? Ot, choćby to, że żona zostanie zobowiązana do pozostania w domu z dzieckiem przez co najmniej dwa lata: „Po urodzeniu dziecka i kolejnych dzieci, Barbara Kowalska do 2-ego roku życia dzieci, będzie opiekować się nimi nie pracując poza domem. Roman Nowak zobowiązuje się, do pokrywania kosztów utrzymania rodziny w tym okresie na poziomie adekwatnym do jego zarobków. W przypadku rażących braków w utrzymaniu domu, Barbara Kowalska będzie mogła zatrudnić się poza domem”. Dlaczego tylko dwa lata, a nie trzy, przecież przedszkola przyjmują dopiero trzylatki? Nie lepiej zostawić żonie wolność? A co z pracą na połowę etatu? Albo pracę społeczną? „Pokrzywdzeni ojcowie” milczą w tej kwestii.

Żona, jeszcze przed ślubem, musi się zobowiązać do noszenia określonego stroju i fryzury. Żadnych więc eksperymentów z włosami. Zawczasu warto też przejrzeć szafę. Panieńskie stroje mogą nie przypaść mężowi do gustu: „Barbara  Kowalska zobowiązuje się do: noszenia długich włosów (minimum do ramion), i co najmniej w każdą niedzielę i święta, będzie chodzić w sukienkach, podczas trwania małżeństwa”. Także, jeansy trzeba schować, każde inne spodnie także. Pan maż nie lubi takich ubrań. Ciekawe, co ze spódnicami? Może od czasu do czasu żona stosowną zgodę dostanie. Po uprzednim złożeniu stosownej prośby na piśmie i to w trzech egzemplarzach. Ojcowie nic nie wspominają o makijażu. Czyli można się malować. O ile wystarczy czasu, bo obowiązków żona będzie miała bez liku: Obowiązkiem żony, wynikającym z intercyzy będzie między innymi szykowanie posiłków oraz „będzie [ona – MT] zajmować się domem i zarządzać nim po konsultacji z mężem”.

Nie mniej „ciekawe” są punkty 5, 6 i 7 owej intercyzy. I nie chodzi o to, że wprowadzają one jakieś patriarchalne rozwiązania. Małżeństwo, tak jak ja je rozumiem, to wspólnota osób, które razem idą przez życie i razem decydują o rozmaitych sprawach. I tych ważnych, jak zakup mieszkania. I błahych, jak wyjście do kina. Intercyza przygotowana przez „pokrzywdzonych ojców” kwestie decyzyjne pozostawia wyłącznie w gestii panów: „O wyborze przedszkola i szkół dla dzieci do ich pełnoletności, będzie decydował Roman Nowak  po  konsultacjach z żoną; O wyborze miejsca  wakacji z żoną, dla całej rodziny, lub tylko dzieci, będzie decydował Roman Nowak po konsultacjach z żoną; O wyborze miejsc  przyjęć, kina, teatru i innych miejsc kulturowych  dla całej rodziny, lub tylko dzieci, będzie decydował Roman Nowak po konsultacjach z żoną”. Uff, dobrze, że będzie mógł przynajmniej coś z żoną skonsultować. Może da się przekonać do miejsc przez nią proponowanych. Za to zona będzie miała przerąbane jeśli chodzi o TV. „Roman Nowak, w każdym  miejscu zamieszkania, tam gdzie będzie przebywał,  będzie decydował o wyborze programu TV”. To już lepiej chyba nie kupować telewizora w ogóle. Zresztą ma to same plusy. Wieczory bez telewizora dużo lepiej wpływają na więź małżeńską, niż te spędzane nawet wspólnie przed ekranem.

Ale najlepsze w intercyzie dopiero przed nami. Otóż umowa podpisana przez narzeczonych przed ślubem reguluje także kwestie małżeńskiego pożycia. Niech żona wie, że żaden ból głowy wymówką nie będzie. No, chyba że dostanie zwolnienie od lekarza. Żart? Ależ skąd: „Żona będzie mogła odmówić mężowi współżycia seksualnego, tylko wówczas, gdy będzie miała zwolnienie lekarskie, dwa dni przed i po menstruacji . Może żona także odmówić współżycia seksualnego mężowi, gdy mąż będzie chciał współżyć seksualnie więcej niż raz dziennie”. Intercyza określa także ilość aktów seksualnych: „Mąż ma obowiązek współżyć seksualnie z żoną, nie mniej jak trzy razy w tygodniu”. No chyba że przedstawi L4.

Mam nadzieję, że cały ten dokument to ponury żart, który śmieszny bynajmniej nie jest. A nawet jeśli to głupi żart, to przedstawiający nie relacje małżeńskie, ale ich karykaturę. I to w dość kiepskim wydaniu. Ważne są pewne ustalenia dotyczące wspólnego życia, wizji przyszłości, tyle że trzeba zostawić margines na zmiany, jakie niesie życie. Bo małżeństwo to rzeczywistość dynamiczna, zmieniająca się tak samo jak zmieniają się małżonkowie. Dojrzewają, nabierają doświadczenia, stają się rodzicami. Sztywne zapisy regulujące tak delikatne kwestie są po prostu nie na miejscu. A gdyby jakiś szaleniec się trafił, który chciałby budować małżeńską więź jedynie w oparciu o taki świstek papieru, to trzeba delikwenta pogonić na koniec świata, albo i dalej. Bo ten ktoś do małżeństwa się zupełnie nie nadaje.

Co więc ma być gwarantem małżeńskiej jedności? Doprawdy nie trzeba wymyślać nie wiem jakich dokumentów. Wystarczy pamiętać o przysiędze małżeńskiej. Jeśli małżonkowie poważnie będą traktować jej słowa, jeśli wezmą sobie do serca zobowiązanie do miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej, to to jest właściwy fundament, na którym należy budować wspólne życie. Małżeństwo to przymierze, a nie kontrakt na świadczenie sobie wzajemnych usług, który regulowany jest stosownymi paragrafami. To jest istota małżeństwa. I takie jego rozumienie gwarantuje sukces, czyli wspólne życie aż po grób.

Małgorzata Terlikowska