„My jesteśmy straszne zmory,

Bardzo groźne z nas upiory,

Jeśli nie chcesz się nas bać,

musisz nam cukierka dać”. 

Wierszyka tego uczą się przedszkolaki. Halloween bowiem na dobre już zadomowił się w polskich szkołach i przedszkolach. Druga połowa października w wielu placówkach upływa na przygotowaniach to „święta Halloween”, którego kulminacyjnym punktem jest halloweenowy bal odbywający się tuż przed Uroczystością Wszystkich Świętych. Przed organizacją takich imprez bardzo mocno ostrzegał choćby biskup Andrzej Dzięga, który pisał w 2012 roku: Tzw. obchody Halloween są w naszym pokoleniu zwykłą, chociaż często subtelną, promocją pogaństwa, ze wszystkim, co niesie ze sobą tzw. kultura śmierci. Sięgają bowiem pogańskiego kultu celtyckiego boga śmierci.Jest to także cicha, ale realna promocja satanizmu. Autor „Biblii szatana” i twórca współczesnego satanizmu Anton Lavey stwierdził, iż noc z 31 października na 1 listopada jest największym świętem lucyferycznym”. I tak oto w majestacie prawa, przy poparciu rodziców dzieci zaznajamiane są z magią, czarami czy złymi duchami. Bez żadnej refleksji, że jest to szkodliwe dla ich życia duchowego, że o poczuciu estetyki nie wspomnę.

Na jeden dzień przedszkola i szkoły zmieniają się z miejsc przyjemnych i kolorowych na te rodem z horrorów i filmów wampirycznych. Halloween bowiem potrzebuje stosownej oprawy. Im straszniej niż lepiej. To już nie tylko wydrążone dynie, złowrogo świecące w ciemności, ale zwisające z sufitu pająki, pajęczyny  (można kupić sztuczne w sklepach internetowych, nie trzeba ich przynosić z zapyziałych piwnic), nietoperze. Wszystko utrzymane w kolorystyce czarno-pomarańczowej.

Skoro ma być bal, to musi być tez strój. Tego dnia królują wiedźmy, kościotrupy, zombie, a najodważniejsi przebrać się mogą za… córkę Frankensteina: „Nie słuchaj sceptyków, którzy będą powtarzać, że Frankenstein nie miał córki. Parytet obowiązuje także w dziedzinie halloweenowych przebrań. Chwyć w dłonie zestaw farb do twarzy i przejrzyj zamieszczony tutorial. Już za kilka minut przemienisz twoje dziecko w najbardziej efektownego potwora tegorocznej nocy strachów” – można przeczytać na jednej z wielu stron polecających halloweenowe stroje. Kilka ruchów pędzlem, zielona farba do twarzy i córka Frankensteina jak marzenie. Uwaga, na widok odbicia w lustrze dziecko może wybuchnąć płaczem, lepiej niech się nie ogląda.

Halloween przywędrowało do nas niedawno i zyskuje coraz więcej zwolenników. Nieistotne kiedy się pojawiło, ani skąd się wzięło. Ważne, że Halloween to doskonała okazja do zabawy dla małych i dużych” – reklamuje owo „święto” jeden z portali przeznaczonych dla rodziców małych dzieci. A skoro ma być zabawa, to w halloweenowych propozycjach przebierać można jak w ulęgałkach – od całkiem z pozoru niewinnych do tych jak z prawdziwego horroru. Ma być przecież strasznie. Gdyby nadal ktoś mnie przekonywał, że to tylko niewinne zabawy, poniżej zamieszczam kilka propozycji ze scenariuszy, które realizowane były w przedszkolach lub rekomendowane są dla najmłodszych dzieci. I tak w ramach rozrywki proponowana jest  np. „zabawa w paskudztwo". Na czym ona polega? W pudełku po butach wycinamy z boku okrągły otwór wielkości dziecięcej dłoni. Tak aby dzieci nie widziały wkładamy po kolei do pudełka talerzyk lub miseczkę z: zimnym spagetti, galaretką, budyniem, oliwkami z zalewy, wodą. Dzieciaki po kolei wkładają rękę do pudełka i muszą zgadywać w co włożyły rękę. Brrrrr... Mnie też ciarki przeszły. Zawsze też można pobawić się w „szukanie robali” nie musza być prawdziwe, mogą być gumowe.

Skoro to święto duchów, to nie może zabraknąć i zabawy w duchy: Jedna osoba opuszcza salę. Pozostali zostają. Po kolei przebieramy dzieci w białe prześcieradło, tak by nie było widać ubrania. Dziecko wchodzi do pokoju i mówi: "uhuuuuu", a reszta ma zgadywać kto jest tym duchem. Jak już dzieci rozpoznają wszystkie duchy to przechodzimy do kolejnej zabawy o wdzięcznej nazwie „krzyk rozpaczy”. Konkurencja polega na wydaniu najbardziej przerażającego, rozpaczliwego, donośnego krzyku. Widownia nagradza brawami za najlepsze okrzyki. Jeśli jeszcze po krzyku rozpaczy dzieci nie dostały ataku serca, mogą wziąć udział w przedstawieniu i posłuchać takiego oto wierszyka:

Strachów i straszydeł bez liku –

rozkudłana czarownica, wilk wyjący do księżyca,

diabeł rodem z Tasmanii i Drakula z Transylwanii,

wampir wielki jak kanapa, Wielka Stopa, Wielka Łapa,

wilkołaki z jednej paki i skrzeczące ryboptaki,

i paskudne trzy ropuchy, i ryczące wściekłe duchy,

i straszydeł zastęp spory, i potwory, i upiory,

i ziejące ogniem smoki oraz inne obiboki.

Przy okazji krótkie wprowadzenie w ampiryzm, a może rytualne picie krwi (za krew niech robi sok pomidorowy).

Skoro zabawy ruchowe już były, czas na zajęcia plastyczne. Można wycąć duszka z papieru, zrobić pająka z lizaka, albo.. strój kościotrupa z czarnego worka  na śmieci. Zabawę zakończyć można paradą dzieci przystrojonych w trupie worki z balonikami w ręku. Nie wiem, czy któryś z dorosłych zwolenników niewinnych zabaw chciałby swoje dzieci oglądać ubrane w czarny worek. Ja dziękuję.

Zabawy mają to do siebie, że wyczerpują i chce się jeść. Jako, że również i menu powinno być halloweenowe (banalna ogórkowa i mielone tego dnia odpadają), no to szukamy. Jeśli chodzi o podpowiedzi kulinarne – Internet nie zawodzi. Na stół wjeżdżają mumie z jabłek, wampiryczne banany czy naleśniki Dracule (sok pomidorowy jako krew do popicia obowiązkowo). Ponadto (do przygotowania wspólnie z dziećmi) „straszna potrawa na Halloween”, zwana pazurem wampira lub czarownicy (w zależności od wersji). (Uwaga, potrawa dla osób o moooocnych nerwach!) – z parówek, ketchupu i tortilli. Wykonanie: „Tortillę odrobinę zwilżyć aby była bardziej elastyczna. Parówkę pokroić na kawałki i owinąć tortillą jak bandażem. „Paznokieć” pomalować ketchupem. I paskudztwo gotowe!” (tak pisze autor przepisu). To paskudztwo potraktujmy jako danie główne. A na deser, żeby było oryginalniemózgi w słoiku! „Brzmi strasznie, ale są przerażająco smaczne. Oczywiście nie są to prawdziwe mózgi (ku rozczarowaniu wielu osób), a słodki deser. Składniki sprawiają, że powstaje kompozycja idealna... trochę straszny łakoć i trochę obrzydliwy. Przekonajcie się ile radości może dać prosty deser, który przypomina prawdziwy mózg”. Już sam widok tegoż „przysmaku” wywołuje torsje. Wszystkim zwolennikom wampirzego jedzenia życzę więc „smacznego”.

Halloween nie jest więc tylko niewinną zabawą. Cała jego symbolika i atmosfera otwiera uczestniczące w niej osoby na rzeczywistość, która wcale wesoła i zabawna nie jest. Nie bez powodu egzorcyści zwracają uwagę, że po 31 października (Halloween) przybywa opętanych dzieci. „Halloween (…) stanowi przedsionek do czegoś znacznie bardziej niebezpiecznego” – tłumaczy włoski egzorcysta ks. Aldo Buonaiuto. Jego zdaniem osoby uczestniczące w Halloween nie muszą uczestniczyć w złych rytuałach, składać ofiar ze zwierząt, profanować cmentarzy, czy kraść Hostii. To z pozoru niewinna zabawa otwiera dzieci na działanie diabła. W jej efekcie setki niewinnych dzieci co roku zostają opętane przez demony. Egzorcyści mają na to bardzo liczne dowody.

Dlatego w trosce o dobro dzieci papież Franciszek wezwał do rezygnacji z tych niebezpiecznych zabaw, a jego poprzednik Benedykt XVI wprost stwierdził, że Halloween to  „święto antychrześcijańskie i niebezpieczne”, które „promuje kulturę śmierci” i „popycha nowe pokolenia w kierunku mentalności ezoterycznej magii, atakuje święte i duchowe wartości przez diabelskie inicjacje za pośrednictwem obrazów okultystycznych”.

 

Małgorzata Terlikowska