Od 15 maja w Krakowie ma być genderowo. A to za sprawą wystawy „Gender w sztuce” prezentowanej w krakowskim Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK. Honorowym patronem imprezy została pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania, minister Małgorzata Fuszara. A patronami prasowymi są niemal wszystkie feministyczne i lewackie pisma czy portale internetowe – od „Gazety Wyborczej”, przez „Codziennik Feministyczny”, „Krytykę Polityczną” czy Feminotekę.

Wśród artystów prezentujących prace podczas wystawy będą między innymi Katarzyna Kozyra, Dorota Nieznalska czy skandaliści z Łodzi Kaliskiej, której współzałożyciel jest twórcą „Matki Boskiej z domalowanymi wąsami”.

„Dążymy do tego, aby płeć przestała być produktem ideologicznym, a stała się indywidualną decyzją człowieka, najbliższą jego poczuciu identyfikacji”, tak organizatorzy reklamują swoje przedsięwzięcie. Jako dowód zerwania ze wszelkimi stereotypami prezentują zdjęcie półnagiego mężczyzny trzymającego na rękach niemowlę w pozycji imitującej karmienie piersią. Bo to przecież skandal, że ta czynność zarezerwowana jest jedynie dla kobiet. Iluż mężczyzn czuje się bowiem z tego powodu dyskryminowanych. Czarno-biała fotografia Adama Rzepeckiego nosi prowokacyjny tytuł „Projekt pomnika Ojca Polaka”.

„Przez wieki koncepcja gender znajdowała się w rękach religii, które osobom odmiennych płci narzucały „odpowiednie” dla nich role społeczne. Trwało to na tyle długo, że w przekonaniu wielu ludzi stało się prawem natury” – czytamy w materiałach promocyjnych wystawy. Czy mam rozumieć, że to religia kazała kobietom karmić swoje dzieci piersią? Czy to religia odpowiedzialna jest za to, że produkcja pokarmu odbywa się w kobiecych piersiach? A może my matki, powinnyśmy pozbyć się piersi, w imię równości, rzecz jasna. W epoce sztucznego mleka i butelek, to przecież nie problem.

Dość ironizowania. Jako matkę karmiącą swoje dzieci piersią i nie raz opowiadającą się za obecnością karmicielek w przestrzeni publicznej, robienie sobie pośmiewiska z karmienia budzi we mnie po prostu złość. Jestem na sto procent pewna, że gdyby na jakiejś wystawie pojawiła się wielka fotografia półnagiej kobiety karmiącej piersią niemowlę, zrobiłaby się straszna afera. Że to epatowanie nagością, erotyzacja przestrzeni publicznej, że tak się nie godzi. Najbardziej ludzka czynność, jaką jest nakarmienie niemowlęcia piersią, urasta ostatnio do rangi strasznego przestępstwa. Przekaz jest taki: jak już kobieta musi nakarmić, to niech karmi… najlepiej w toalecie, bo tam nikt kawałka piersi nie podejrzy (bo jak wiadomo karmiące matki tylko epatują golizną). Orędowniczkami tej nagonki na matki często są inne kobiety, dumnie określające się feministkami i brzydzące się karmieniem piersią. Ot, choćby Elisabeth Badinter, liderka francuskich feministek, dla której ten najbardziej naturalny sposób karmienia dziecka jest wyjątkowo… uwłaczający.

Tymczasem to, co najbardziej piękne i naturalne (bo przecież nie ma piękniejszego widoku niż matka karmiąca swoje dziecko piersią) urasta do rangi skandalu. A skandaliczne zdjęcia wkraczają na salony i wystawy. Gender wywraca świat do góry nogami. Dosłownie.

Małgorzata Terlikowska