To już zaczyna być problem społeczny. Przemocy w sieci doświadcza nawet połowa dzieci w Polsce. Z badań przeprowadzonych przez Fundację Dzieci Niczyje wynika, że 40 proc. młodych ludzi w wieku 14–17 lat spotkało się w internecie z przejawami mowy nienawiści w formie obraźliwych komentarzy czy dyskusji na forach. W grupie wiekowej 16–17 lat odsetek ten wynosił 45 proc. Badanie pokazuje też, że osoby, które miały kontakt z przekazami pełnymi nienawiści w sieci, wykazywały większą skłonność do depresji lub zachowań lękowych. Dziś konflikty ze szkoły czy podwórka przenoszą się do rzeczywistości wirtualnej. Pod przykrywką anonimowości internetowa krytyka przybiera coraz drastyczniejsze formy. Nie tylko wśród dorosłych, ale też nastolatków.

Internetowa przemoc to nie tylko rozpowszechnianie plotek, wysyłanie obraźliwych wiadomości, molestowanie (w tym często seksualne), groźby czy wymuszenie. Dzieciaki, na wzór dorosłych, obrzucają się błotem. Krytykują wszystko – od poglądów, po wygląd, zainteresowania. W słowach nie przebierają. Tymczasem nie mają one świadomości, że w skrajnych przypadkach ich nawet z pozoru błaha krytyka może doprowadzić do tragedii.

Obrzucanie się błotem, wulgarne listy to niemal codzienność. Hejterzy nikogo nie oszczędzają. Internet pozbawia ludzi wszelkich hamulców. Tego, czego nigdy nie powiedzieliby innemu człowiekowi prosto w twarz, wystukają na klawiaturze. Internetowe memy, zdania wyrwane z kontekstu, ośmieszanie każdej najmniejszej pomyłki – taki jest dzisiejszy Internet. W sieci powstają serwisy, które żerują wyłącznie na hejcie i cyberprzemocy. I nie narzekają na brak użytkowników. Skoro my dorośli wyznaczamy takie standardy, to nie dziwne, że w ślad za nami idą dzieci.

Tylko o ile dorośli sobie z hejtem jakoś radzą, o tyle dzieci niekoniecznie – przekonuje  Martyna Różycka z zespołu Dyżurnet.pl. Dzieciaki publikujące w sieci jak ognia boją się krytyki. Absolutnie emocjonalnie nie są na nią gotowe. Obawiają się, iż po wrzuceniu swoich zdjęć do sieci, czy nagraniu filmiku i umieszczeniu go na swoim kanale „zaleje” je fala hejtu. Boją się, że zaraz pojawią się komentarze, które będą je wyśmiewać czy nawet upokarzać. Często też hejt rodzi kolejny hejt. A dzieciaki, wychowane na brutalnych grach komputerowych i telewizji, w słowach nie przebierają. Bywają dużo bardziej brutalne i agresywne niż niejeden dorosły. Media opisywały sprawę choćby 12-letniej Amerykanki Rebecci Sedwick. Przez rok otrzymywała ona wiadomości typu: "Idź i się zabij", "Dlaczego jeszcze żyjesz?". Po jej samobójczej śmierci okazało się, że w ten sposób nękało ją 15… dziewczynek.  

Walki z hejtem dzieci same nie wygrają. Pomóc muszą im dorośli. Przede wszystkim rodzice, którzy muszą trzymać rękę na pulsie i mieć świadomość niebezpieczeństw czyhających na ich dzieci w sieci. Pewne zmiany w zachowaniu dziecka świadczyć mogą o tym, że pada ono ofiarą internetowej przemocy. Małgorzata Więczkowska w książce „Co wciąga Twoje dziecko?” (obowiązkowa lektura dla wszystkich rodziców) opisuje, jakie sygnały ostrzegawcze powinny zwrócić naszą uwagę. Czerwona lampka powinna zapalić się nam wówczas, kiedy dziecko jest smutne lub zdenerwowane po skończeniu rozmowy telefonicznej lub po korzystaniu z komunikatora czy portalu społecznościowego, unika znajomych, dostaje coraz gorsze oceny, jest przygnębione. Rodzice też na bieżąco powinni monitorować aktywność dzieci w sieci i w razie wykrycia zagrożenia powinni podjąć radykalne działania. Bo nie jest prawdą, że sieć jest anonimowa. Prześladowcy, a często są to koledzy z tej samej szkoły czy klasy, nie mogą czuć się bezkarnie. Jeśli ktoś atakuje dziecko w sieci należy interweniować u moderatorów danej strony, a nawet podjąć kroki prawne, tym bardziej że dowód przemocy napisany jest czarno na białym. Również szkoła nie powinna uciekać od tematu. Jeśli sprawcami przemocy są uczniowie, szkoła może ich nawet zawiesić w prawach ucznia.

Siec tworzymy my użytkownicy i to od nas w dużej mierze zależy, czy będzie to miejsce przyjazne, czy wrogie, pełne nienawiści. Dobrze się dzieje, że coraz częściej temat przemocy w Internecie jest podnoszony, bo dzięki temu istnieje on w społecznej świadomości. Jeśli uda się choć trochę powstrzymać tę rozpędzoną falę hejtu, to już będzie sukces. Przed hejtowym tsunami musimy chronić nasze dzieci. Zanim więc, hejterze, coś napiszesz, pomyśl, że możesz mieć człowieka na sumieniu. Bo na obraźliwe komentarze dzieci reagują dużo bardziej emocjonalnie niż dorośli.

Małgorzata Terlikowska 

<<< AUTENTYCZNE RELACJE Z .... ZAŚWIATÓW. ZOBACZ! >>>