Otwartość na innych, ubogacenie kulturowe – te argumenty powtarzane są niczym mantra w kontekście imigrantów. Szkoda, że na tym się kończy. Bo ta otwartość ma także swoją drugą, ciemną stronę, a nazywa się ona gwałt. Wystarczy do wyszukiwarki internetowej wrzucić hasła imigranci i gwałt i wyświetlają się dziesiątki informacji. Z Niemiec, Szwecji, Belgii, Finlandii i wielu, wielu innych krajów. Gwałt, odrażające przestępstwo, spowszechniał. Tyle tego jest, że powoli przestają te informacje robić na kimkolwiek wrażenie. Nawet doniesienia z nocy sylwestrowej w Kolonii i innych europejskich miastach szybko znalazły swoich obrońców. Tak jak i swoich obrońców znajdują gwałciciele. Dość przypomnieć akcję wręczania kwiatów imigrantom przez niemieckie kobiety zaraz po sylwestrowych zajściach. Albo tłumaczenie ich zachowania tym, że to młodzi mężczyźni i muszą się wyszumieć, bo ileż można siedzieć w ośrodku dla uchodźców. Jasne, lewactwo tropi tylko gwałty w rodzinie i małżeństwie, a nie widzi lub udaje, że nie widzi tego, co dzieje się w imię wielokulturowości. No chyba że to dla nich sposób na integrację. W sumie takie wyjaśnienie już by mnie nie zdziwiło. Zresztą nie trzeba daleko szukać. W Szwecji sądy nierzadko solidaryzowały się z gwałcicielami. Sędziowie wydawali nawet wyroki uniewinniające dla gwałcicieli, argumentując, że to ofiary dążyły do grupowych kontaktów seksualnych.

Szwecja zresztą jest modelowym przykładem tego, jak otwartość i wielokulturowość wpływają na statystyki gwałtów. Państwo to obecnie zajmuje drugie miejsce na świecie pod względem ich liczby. Według badań z 2010 roku na 100 tys. Szwedek przypadały ponad 53 gwałty. W ostatnich latach dramatycznie wzrosła też liczba gwałtów zbiorowych. Sprawcami wielu tych przestępstw byli przybysze z krajów muzułmańskich, takich jak: Irak, Syria i Somalia, którzy w dość jednak specyficzny sposób postrzegają kobiety i kontakty z nimi.

Ostanie wydarzenia ze Szwecji przerażają nawet samych Szwedów. Chodzi o promujący wielokulturowość festiwal Peace & Love. Rzecznik policji  przyznał, że pierwszy raz ma do czynienia z tak dużą skalą przestępstw. A te przestępstwa to gwałty, usiłowanie gwałtu i molestowanie seksualne. Policja informuje, że jedna z ofiar gwałtu była poniżej 18. roku życia i obecnie przebywa w szpitalu. Podobne przestępstwa policja odnotowała także podczas niedawnego festiwalu Bravalla. Pytany o to, dlaczego policja nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa uczestnikom największego festiwalu muzycznego, rzecznik policji Thomas Agnevik przyznał, że funkcjonariusze są bezradni. Do napaści seksualnych dochodzi albo w tłumie, albo już po zmroku. „Do dwóch gwałtów doszło tuż pod sceną, do jednego w namiocie, a do jeszcze innego w publicznej toalecie” – powiedział. A sprawcami byli mężczyźni, którzy wyróżniali się kolorem włosów i skóry na tle Skandynawów.

Wielokulturowy festiwal Peace & Love dla trzech mężczyzn skończył się aresztem. Na razie szwedzkie media nie podają danych przestępców, ponieważ ci są nieletni. Albo też dlatego, że z powodu poprawności politycznej nie jest im to na rękę. Szwedzka policja znana jest bowiem z tego, że lubi ukrywać faktyczną narodowość przestępców. Tak jak to było w przypadku głośnego, opisywanego przez media zbiorowego gwałtu na pokładzie fińskiego promu Amorella, kursującego między Sztokholmem i Åbo w Finlandii. Gwałtu mieli dopuścić się ponoć szwedzcy mężczyźni. W toku śledztwa okazało się, że siedmiu z ośmiu podejrzanych to  Somalijczycy i jeden Irakijczyk. Żaden z nich nie miał szwedzkiego obywatelstwa.

Jak na razie wielokulturowy eksperyment przynosi opłakane skutki. Antyprzemocowe akcje, którym w Szwecji nie brakuje, jak widać nie przynoszą oczekiwanego skutku. Gwałtów nie tylko nie ubywa, ale też stają się one coraz bardziej brutalne, a ofiarami są nastolatki. Czy naprawdę w imię wielokulturowości, tolerancji i walki z ksenofobią należy poświęcać kobiety? Czy ta cena za otwartość nie jest jednak za wysoka?

 

Małgorzata Terlikowska