Nie mówię ani o kwiatku doniczkowym, który znacznie dłużej pożyje niż cięty, ani o bardziej trwałych rajstopach, takich w których zaraz nie pójdzie oczko. Wyroby czekoladopodobne tez już przeszły do historii, a godnie zastępują je eleganckie kosze delikatesowe. I dziś o kobietach pamięta się znacznie częściej niż tylko 8 marca. Zresztą, my o sobie zapomnieć nie damy.

Skoro kwiatek i czekoladka są przeżytkiem, można kobiecie podarować bardziej oryginalny prezent. Zachętę znalazłam na stronie Radia TOK FM. „Minuta o tym, czym jest feminizm. Lepsze niż tulipan. Obejrzyj dla siebie i kobiet dookoła Ciebie z okazji 8 marca” ZOBACZ TUTAJ I prześlij dalej, niech się społeczeństwo edukuje. To specjalna reklama, skierowana do kobiet i dziewcząt opowiadająca w 60 sekund o tym, czym jest feminizm.

Wieść gminna niesie, że dziś wiele kobiet czy dziewcząt, choć wyznaje feministyczne poglądy, nigdy, ale to nigdy nie pozwoli nazywać się feministką. Co to znaczy więc być feministką? – takie pytanie pojawia się w reklamówce, która ma – według jej twórców – zmienić świat. Na tak postawione pytania padają więc „stereotypowe odpowiedzi”., taka mini sonda uliczna: Feministki więc: „To są te panie, co sobie skracały spódnice i rzucały biustonosze”, „Chcą na równi z nami nosić pianina na dziesiąte piętro” (to glos męski) czy „Feministki to nie ludzie”. I dalej głos wyjaśnia, że co prawda „feminizm często postrzegany jest jako walka kobiet, wyższość nad mężczyznami, krzyk, złość i palenie staników”, to jednak: „Większość feministek dąży do równego traktowania ludzi niezależnie od ich płci”. Zawsze myślałam, że feministki walczą o kobiety, żeby mogły być kobietami, a nie o to, by były takie same jak mężczyźni. Tylko dla niepoznaki od czasu do czasu założą sukienkę lub spódnicę.

Skoro więc feminizm ma na celu zmianę świata, zobaczmy jaką tę zmianę proponuje: „Zależy nam na tym, żebyś na lekcjach historii uczyła się również o kobietach, żeby nauczyciel fizyki nie śmiał się z ciebie, kiedy pomylisz się w obliczeniach i żeby potraktowano Cię poważnie, kiedy mówisz, że jesteś ofiarą przemocy”. Bo idea feminizmu to – jak dobitnie powtarza głos z offu - równość i szacunek.

Szkoda tylko, że w tej walce o równość płci i szacunek, feministki tak się zagalopowały, że przestały zauważać kobiety i ich wybory. Że przestały szanować te, które decydują się na inne życie niż takie proponowane przez nie same. Że tak łatwo obrażają niepracujące zawodowo kobiety wychowujące dzieci. Że zgadzają się na używanie języka, który gardzi kobietami.  Że tak łatwo przychodzi im nazywanie ich „kobietami domowymi”, „kurami”, „kwokami”, „utrzymankami mężów”. Nie będzie dobrego klimatu dla kobiecości, dzietności, dla macierzyństwa, jeśli już na poziomie języka sfera ta będzie tak bardzo ośmieszana czy dyskredytowana. I to przez same kobiety. A to jest ta sfera, o którą powinnyśmy walczyć i o którą winnyśmy się upominać. O to, żeby pozwolono być nam matkami, także tymi pracującymi poza domem, żeby nie musiały tłumaczyć się z kolejnych ciąż, żeby nie patrzono krzywo na kobietę idącą z gromadką dzieci, żeby dostrzegano, że dawanie życia to istota naszej kobiecości. Gdyby tak nie było, to nasze ciała byłyby inaczej zbudowane. Nie tylko psychicznie, ale i fizycznie jesteśmy nakierunkowane na macierzyństwo. Nie każda z nas fizycznie urodzi dziecko, ale każda z nas jest potencjalną matką. I jest to teza niepodważalna. Dyskutowanie z tym faktem jest po prostu śmieszne.

Dlatego z okazji Dnia Kobiet zawalczmy o kobiety. O to, by nie zatracały swojej istoty i nie zapominały, co jest w życiu najważniejsze. Zawalczmy o nie sercem, nie kwiatkiem, ani tym bardziej feminizmem. Bo ten ostatni kobietom szkodzi i odbija się czkawką.

Małgorzata Terlikowska