Do tej pory feministki przez Pierwsze Damy były rozpieszczane. Jolanta Kwaśniewska czy Anna Komorowska zawsze znajdowały czas na spotkanie z paniami, które twierdziły i twierdzą, że reprezentują wszystkie polskie kobiety. Zapunktowała u nich nawet Maria Kaczyńska, kiedy to opowiedziała się za utrzymaniem aborcyjnego kompromisu. Miały nadzieję, że tak samo łatwo pójdzie z Agatą Dudą. A tu niespodzianka. Agata Duda mimo zaproszenia na Kongres Kobiet wybrała spotkanie z członkiniami Kół Gospodyń Wiejskich.  – „Jestem dumna, że Pałac Prezydencki dzisiaj ozdobiony jest barwami wszystkich regionów krajów, a siedzibę prezydenta wypełnia entuzjazm i energia kobiet” – mówiła do nich małżonka prezydenta. Zamiast popierać aborcyjne postulaty środowisk feministycznych, przygotowuje przesłanie dla uczestników olimpiad specjalnych. Taka aktywność, co z jakiegoś powodu ni dziwi, nie znajduje uznania w oczach feministek.

Agata Duda dokonała pewnego wyboru. Nie miesza się do bieżącej polityki, nie komentuje bieżących politycznych czy światopoglądowych sporów. I jest w tym bardzo konsekwentna. Odwiedza za to dzieci w szkołach i szpitalach, spotyka się z trudną młodzieżą  czy patronuje takim wydarzeniom, jak otwarcie banku mleka. Propaguje czytanie książek, chętnie włącza się w akcje polegające na publicznym czytaniu wartościowej literatury. Jako nauczycielka społecznie uczy, bo to jej największa pasja. Nie mam wrażenia, że siedzi w Pałacu Namiestnikowskim z założonymi rękami, tylko działa, realizuje swoją wizję bycia Pierwszą Damą. Nie musi być drugą Jolantą Kwaśniewską, Marią Kaczyńską, czy Anną Komorowską. Jest Agatą Dudą i niech tak pozostanie. Taka rola Pierwszej Damy, kobiety cichej, dyskretnej, nie udzielającej się medialnie to wybór pani Agaty Dudy. Szkoda, że feministkom, z Magdaleną Środą na czele, nie mieści się to w głowie.

Ich zdaniem, najlepiej by było, gdyby Pierwsza Dama murem stanęła za feministkami i obiema rękami podpisała się pod ich aborcyjnymi postulatami. To dopiero byłyby zadowolone. Ale kiedy robi swoje, zostaje określona przez Magdalenę Środę mianem… „Eleganckiej Sukienki”. Zaraz, zaraz. Czy ktoś tu się przypadkiem nie zagalopował? Czy jakaś kobieta mająca poglądy konserwatywne nazywa feministkę „Rozciągniętym Swetrem”  (a lubią panie feministki paradować w takim stroju) albo „Potarganą Głową”? Mam wrażenie, że jednak nie. Sprowadzanie Pierwszej Damy do przedmiotu tylko dlatego, że nie afiszuje się swoimi poglądami, że nie popiera postulatów feministek jest już zagrywką poniżej pasa. Gdzie wasz, panie feministki, szacunek dla kobiet?  Czy nie o niego tak zaciekle walczycie? Zapomniałyście już o tym? Szkoda.

Tak bardzo rażą feministki eleganckie garsonki i sukienki Pierwszej Damy, że jej to wypominają. Ma jak flejtuch się ubierać, żeby paniom feministkom dogodzić? O, gdyby założyła papierową torbę na głowę i poprotestowała z nimi przeciwko patriarchatowi, to by było spełnienie feministycznego snu. A tak – jak pisze Magdalena Środa – „Agata Duda reprezentuje natomiast to, czym powinna być kobieta według PiS: usłużna, niema, nieobecna, elegancka”. Jeszcze tylko zabrakło hasła, że powinna rodzić dzieci i z kuchni nosa nie wyściubiać, chyba że na poranną Mszę do kościoła. Tam może iść, bo przy okazji panu mężowi gazetę kupi i flaszkę za pięćset plus.

Takie więc trendy wyznacza Pierwsza Dama pod dyktando patriarchatu, który nieodmiennie ma twarz –bingo! – Jarosława Kaczyńskiego. Bo to on zagnał wszystkie kobiety (w sukienkach za pięćset plus) do kuchni, albo do kruchty (zależy od wieku). I wszystko jasne, bo ponoć poznikały kobiety nie tylko z ulic, ale i z ekranów telewizorów: „Kobiet już tam nie uświadczysz, prócz oczywiście pięknych sukienek dziennikarek. Z ekranów mówią do nas wyłącznie mężczyźni. Ważni i mniej ważni. Kult męskości w mediach jest reprezentacją kultu męskości w polityce i życiu społecznym. Można powiedzieć, że wizerunek Polski, poza wszystkim, staje się coraz bardziej monopłciowy, coraz bardziej przypomina Watykan. Bo widać Watykan to nasz ideał nie tylko ideologiczny, ale i wizerunkowy”. Trzeba uważać, bo za chwilę zabiorą nam nasze eleganckie sukienki, a jedynym dopuszczonym kolorem będzie czerń (za dobre sprawowanie z akcentem biskupiej purpury tudzież kardynalskiej czerwieni). I uwaga – ostatni czas na mini. Niebawem będzie można nosić tylko długie do ziemi habity. Tak jak w Watykanie, rzecz jasna.

„Szanujmy własne wybory”. „Dokonujmy wyborów”. „Kobieta ma prawo wybrać” – grzmią feministki w mediach, na kongresach czy rozmaitych spotkaniach. Wszystko jest dobrze, kiedy kobiety wybierają pod dyktando feministek. Gorzej, gdy wybierają to, z czym feministki walczą. Źle więc, że kobieta chce wyjść za mąż i mieć dzieci. Przecież to takie stereotypowe. Źle, że chce mieć tych dzieci kilkoro i jednego męża, bo to patriarchat w klasycznej postaci. Co innego, gdyby miała kilku mężów i jedno dziecko, to dopiero byłby postęp. Źle, że kobieta chce realizować się jako matka i nie zamierza posyłać dzieci do żłobka. Co by nie zrobiła i tak jest źle. Co z tego, że kobieta czuje się szczęśliwa i spełniona?  Dla feministek to nie ma znaczenia, bo przecież z góry wiadomo, że ani mąż, ani dzieci, ani dom szczęścia nie dają. A jak ktoś uważa inaczej to dlatego, że został zniewolony przez patriarchat i PiS.

Małgorzata Terlikowska