„Ludzkie śmiecie”. Patrzcie Państwo, słuchajcie i wyciągajcie wnioski. Tak polski polityk określa swoich rodaków. Taki ma szacunek do dzieci i do polskich rodzin. Bo polskie rodziny to nie jest tylko patologia (patologia to jakiś niewielki procent polskich rodzin).

Te słowa obrażają tysiące polskich matek i ojców, którzy pracują uczciwie, by zapewnić godne życie swojej rodzinie. Te słowa obrażają tysiące dzieci, które w tych rodzinach przychodzą na świat. Te słowa świadczą w końcu o człowieku, który je wypowiada. Bezdusznym i cynicznym.

Na jakim świecie Pan żyje, że nie widzi wokół siebie normalnych rodzin, ze szczęśliwymi dziećmi. Nie w każdej wielodzietnej rodzinie alkohol leje się strumieniami, a dzieci płodzone są w pijackim widzie, między rozpiciem jednej a drugiej flaszki. W zdecydowanej większości rodzin dzieci rodzą się z miłości. Są radością rodziców, a nie „ludzkim śmieciem”. Dlatego nie zgadzam się na takie słowa. Głośno przeciw nim protestuję. Proszę nas nie obrażać. Proszę nie obrażać polskich rodzin. Rozumiem, że to gorycz po wyborczej porażce. Niemniej nie usprawiedliwia ona traktowania wyborców jak śmieci.

Przyzwyczaić się już można do tego, że każda dyskusja o pomocy rodzinie sprowadza się od razu do patologii. Tak było w przypadku becikowego (jakoś nagły wysyp dzieci nie nastąpił, boomu demograficznego nie ma, najbiedniejsi nie zaczęli z tego powodu mnożyć się ja króliki), tak jest już teraz, kiedy jest w końcu szansa na to, że jakiś rząd wesprze rodzinę, nie tylko na poziomie deklaracji, ale faktycznie, przyznając 500 złotych na drugie i kolejne dziecko w rodzinie. Politykę socjalną zastąpi faktyczna polityka prorodzinna. Głęboko w to wierzę.

Pieniądze trafią nie do „ludzkiego śmiecia”, tylko do polskich rodzin. I będą wydane nie na "ludzkie śmiecie", a na dzieci. Pieniądze dostaną nie tylko najbiedniejsi, ale też ci, którzy choć ledwo wiążą koniec z końcem, to na pomoc socjalną się nie łapią, bo np. o 5 złotych przekraczają próg dochodowy. Pieniądze trafią do rodzin normalnych, nie patologicznych, zostaną wydane na dzieci, bo każdy rodzic wie, że przy dzieciach każda złotówka się przyda. Idzie zima – trzeba kupić buty, wrzesień – wyprawka szkolna. Wakacje – jakieś kolonie. Wydatków jest bez liku. Dlatego sprowadzanie wszystkich rodzin to patologii to obłudne kłamstwo. To perfidna manipulacja.

Nie jestem Pana wyborcą. Nigdy na Pana nie głosowałam. Zaufało Panu natomiast wielu młodych ludzi. Gdzie Pańska polityczna klasa? Gdzie szacunek dla wyborców? Jaki Pan daje wzór swoim młodym wyborcom? Język Pana to nawet nie język rynsztokowy, to dno totalne. Albo jeszcze więcej. Przedszkolaki, kiedy się przezywają, zazwyczaj wołają: „kto się przezywa, tak samo się nazywa”. Nie chcę używać Pana języka, nie chcę wpisywać się w Pańską retorykę. Proszę samemu wyciągnąć wnioski, co myślę dziś o Panu. Określenie, którego Pan użył w stosunku do rodzin, jest jak najbardziej adekwatne w odniesieniu do Pana.

 

Małgorzata Terlikowska